I.B. Singerowi
na imię mam karp i nie mam głosu kiedy przychodzi
śmierć tylko bezmyślenie kłapię pustym pyskiem jak
człowiek. widziałem po której stronie kazali ci zanurzyć
ręce jak sieci. były dziecięce, ale z nich miałem przyjąć
sakrament twardy jak kant wanny. zgodnie z tradycją
babci, matki, pradziadka ustrzelonego pod tomskiem
musiało stać się zadość. to miał być konkretny, męski
strzał od którego ścina się ikra, tężeje krew. nie poszło
najlepiej i trzeba było dobijać rannego tak kurczowo
chwytającego resztki życia zawieniętego w ręcznik
żeby mózg nie bryzgał. na przyszłość naucz dzieci że
jest jeden cel, jeden cios, że kiedy bóg się rodzi, trzeba
krwi. potem już nic nie boli, niczego nie jest żal naprawdę.
|