| 
 Gdy człowiek zlazł z drzewa i zdjęła go trwoga, 
to z blota - spragniony pociechy 
- na górce za wioską ulepił "dom Boga" 
i kazał Mu cierpieć za grzechy. 
 
Opodal za lasem brat jego strwożony, 
gdy przyszło opuszczać jaskinię, 
a z guseł na górce powracał zmęczony 
- swą własną ulepił swiątynię. 
 
Od tego zdarzenia narastał wśród braci 
powoli, acz raźno duch schizmy, 
bo każdy policzył, że mu się opłaci 
- stąd różne są monoteizmy. 
 
Już nikt nie pamięta, kto tego był sprawcą, 
że konflikt się jątrzył, miast goić 
- fakt, że "w imię Ojca ..." woleli wyznawcy 
na wszelki wypadek się zbroić. 
 
Kapłani - ci z górki i tamci za lasem 
i innych tłum - wiernym nadzieję 
sprzedają za zakat lub datki na tacę, 
lecz broń przecież też nie rdzewieje. 
 
Dziś wujów gromada i chór teologów 
ustala już "ekumenicznie", 
jak dusz rząd rozdzielić pomiędzy ćwierćbogów, 
bo ON się wycofał ... taktycznie. 
 
Już tylko czasami, bo dość się postarzał 
- gdy ischias i chandra mu minie 
- spogląda zza chmurki na świat i powtarza: 
"Ja z tego nic - kurwa - nie kminię." 
Dodane przez  PaNZeT
dnia 16.03.2011 07:17 ˇ
13 Komentarzy ·
1035 Czytań ·
  
 
 |