Wychłodziła się radość w szarzyźnie codziennej,
Zabrakło nasycenia pełnią gwiazdozbiorów
I krążą po umyśle mary bezimienne
Tworząc zwartą strukturę dusznego horroru.
Uwiera wciąż okrycie pomarszczonej skóry
Trzymające nasz szkielet w pozycji bolesnej,
Gdzie się czas zaklinował we włóknach niektórych,
Czekając wypoczynku, który będzie przedsnem.
Wszystko niechęć wyzwala, spojrzenia nieczułe,
Nieznane wokół miejsca, nieznajomość czasu,
I ta dziwna drapieżność co wzorem pustułek,
Atakuje znienacka bez zbędnych hałasów.
Bez rozróżnień, jednakie, jak pokryte plechą
I tylko czasem, z głębin, wraca dawne echo.
Dodane przez JSK
dnia 19.01.2011 11:48 ˇ
12 Komentarzy ·
977 Czytań ·
|