poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMSobota, 23.11.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
Proza poetycka
playlista- niezapomn...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Co to jest poezja?
...PP
slam?
Poematy
"Na początku było sł...
Cytaty o literaturze
Ostatnio dodane Wiersze
Po prostu miłość
Delikatny śnieg
Co
Ona jest w górach
O kindersztubie*
Przedustawność
Ostatni seans przed ...
W godzinach dla seni...
Chciejstwo
ujrzane okiem nieuzb...
Wiersz - tytuł: Chory na Wszystko
Moje cofanie się w rozwoju zaczęło się mniej więcej po tym jak jednego wieczoru wypaliłem po raz pierwszy Marię na pół z jakimś punkiem z wypełnionej Nią po pachy fifki. Paliliśmy czerwone czesterfildy. Piło się też wtedy litry wódy i oczywiście: winko (patykiem napisane) popisane korektorem w anarchistyczne znaki i hasła. Pamiętam, że ktoś podał mi wtedy malutki znaczek i kazał wsadzić go do ryła. Ktoś inny zaproponował mi schować go do kutasa. Wsadziłem. Do dupy.
W krzakach. Wiało jak to w październiku. Prawdziwa to była październikowa pogoda. A ja traciłem w tych krzakach właśnie dziewictwo. To była prawdziwa dzika dzika młodość.
Teraz jestem pewien, że definitywnie zacząłem się cofać tuż po wakacjach. Na pierwszej powakacyjnej lekcji. Siedziałem po cichu. W mojej głowie zasiadła nieznośna cisza, a na zewnątrz panował totalny hałas. Głównie jakieś tam wspominki wakacyjne. Nikt się nic nie zmienił. Dziewczyny, których wzroku i pytań unikam bytowały brzydkie jak od zawsze. Wszystko po staremu.
Blachara z ławki za mną pyta mojej kolegi obok czemu się tak nie odzywam. Co się tak zmieniłem. Ja z nadmiaru myśli kotłujących się w moim łbie obracam się i mówię do jej złożonych jak karpie usta pomalowanych tania szminką warg:
- To co? To ty nic nie wiesz?
Czekam. Nie wiem na co. Może aż z osłupienia odpadnie jej tapeta z ryja. Może. Ale nie. Zaraz przenika mi przez mój czysty umysł jej myśl: "Co mu, kurwa, matka umarła?!" I a zaraz: "Co mu kurwa...?".
- Co?! A co mam wiedzieć? Co się stało?
- No nie wiesz... że ludzie się czasami zmieniają - odpowiadam odwracając się.

No i ja się właśnie zmieniłem. Ale jak zwykle sztucznie, dla innych - nie dla siebie. Wrzuciłem w umysł coś co się nazywa spokojem wewnętrznym. Zalansowałem trochę.
Przekształciłem się z buntownika - błazna - nieważnego na klimaciarza - nieobecnego - obserwatora (nieważnego). Byłem nieobecny, obojętny oraz obojętnie nieobecny i nieobecny w swojej obojętności. Zamknąłem się na miliard kłódek.
Było mi z tym dobrze bo miałem wszystko w dupie. Zresztą jak zawsze.
Przynajmniej to jest niezmienne.

W moim cofaniu dotarłem do pewnej nieuniknionej granicy. Mianowicie granicy dzieciństwa. Ścisłego dzieciństwa. Przestając miarkowo palić papierosy. Pić kawę, onanizować się, etc.
Mój irokez już dawno przerósł (moje oczekiwania). Uświadomiłem sobie, ze dalej nie mogę zajść, ponieważ ktoś permanentnie usiłuje stłumić we mnie dziecko - moje prawdziwe ja przecież. A jeśli nie mogę się dalej rozwijać (w moim przypadku cofać się w rozwoju) to oznacza, że nie żyję.
No. Było chujowo. Bardzo nawet. Cały pierdolony czas miałem przed oczami obraz przewijanej płyty z moim życiem do tyłu. A potem dym z CD-romu i płyta w pytę pęka jak pączek z pitą pitaną w ustach (jakiejś) pyzatej pizdy. ( Na marginesie tak to miałem w klasie taką pannę co zamiast książek nosiła w torbie do szkoły pączki - ja jebie!).

Żeby odnaleźć siebie postanowiłem odrzucić przeszłość i nie myśleć o przyszłości. Musiałem zawiesić się na teraźniejszości. A żeby to zrobić trzeba mi było czegoś naprawdę prawdziwego i mocnego w swej prawdzie. Uczucie.

Pamiętam to uczucie. Zakochanie. Kilka razy w życiu. I to co wydawało się niemożliwe znowu mi się udało. Lecz ja jak zwykle nie wykrztusiłem z siebie słowa. Nie pozwala mi na to moja gejowska natura.
Zwykle kończy się na tym, że porównuję wpatrzony w zdjęcie oczy i wybieram piękniejsze. Nigdy się nie onanizuję przy wizjach mych przekochanych dziewcząt. Chemia jeszcze potem sobie trochę trwa. Jakieś trzy lata. W zależności od częstotliwości spotkań. Ale z tym się jakoś tam żyje.

A kiedy się przechodzi przez wszystko jeszcze raz po kolei to się czeka na najlepsze kawałki, urywki. Ja swoich niestety nie spotkałem. Bo niby jest to samo - a inaczej.
Czuję się jakbym wskoczył w skórę starego człowieka, który co dopiero przyszedł na ten popierdolony świat należący (niestety) do odważnych. A kim są Ci Odważni? - Bogami. Postawili wszystko na jedną kartę i się im pofartowało.
Ja czuję presję. Rodzice - którzy wiedzą to czego ja nie wiem (i są w błędzie - nic nie wiedzą), a ja wiem to czego oni nie wiedzą i się wkurwiam bo wiem tyle co nic (o sobie). Przez to właśnie, że oni wiedzą lepiej niż ja o mnie wszystko.
Nietolerancja - wielkie, śmierdzące, sraczkowato-bagniste gówno. Najgorsze. Potrafi człowieka rozjebać od środka w drobny mak. Roztrzepać. I zostawić - jak wyjebaną kurtyzanę pod latarnią z porcją hery lub forsą na chleb dla dzieci (ryzyko zawodowe) w zamian.

Boję się śmierci. Wiecie czemu ludzie się boją? Nie, inaczej. Jak ludzie czują strach przed śmiercią to oznacza, że jednak w przeciwieństwie do ich przekonania coś ich tutaj trzyma. Nie zawsze wiedzą co.

A ja chce normalnie kiedyś żyć. W miarę. Bez nietolerancji, wynikającej z niej nieśmiałości, bez mokrych rąk. Za to z piękna żoną (kimś się zaopiekować; kanapki na śniadanie i karteczka: "smacznego" i dzieckiem (dzieci kochają delfiny).

Dom - to jest, kurwa, to!

W miarę normalne życie bo wiadomo... zasiane młodością nasionka kiełkują, a chwastów się nie da definitywnie z głowy wyplewić. Tylko z ogródka można.
- O jak tu ładnie. Widzisz. Od razu lepiej!
No, widzę właśnie. Szkoda, że ludzie nie potrafią widzieć tego co niewidzialne, tego co naprawdę ważne - świat byłby zajebisty wtedy. Tak to potrafią tylko pierdolić sobie życia nawzajem.
Jedne po drugim...

I po co to wszystko?

Boli mnie brzuch. Pęka mi serce. Moja granicę bezsenności już dawno przekroczyłem. Płacze tylko przez sen. Czyli rzadko. Znowu palę. Jak dawniej. Patrzę w gwiazdy i gadam do siebie. Jedyne z nowości to, że sobie odpowiadam.

...i piszę ten list do siebie. zaadresowany na dokładnie trzy lata później. do siebie. do zakładu dla chorych na świat. do zakładu dla chorych na wszystko...

Wiem dobrze, że popiół z parapetu rozwieje wiatr, a ślina wyschnie, wsiąknie.

...bo...

Wiem to na pewno. Ale nadal sobie umieram powoli. W osamotnieniu żalu i pustce.

"...jestem chory na wszystko..."
Dodane przez turystyka dnia 19.07.2009 13:49 ˇ 7 Komentarzy · 860 Czytań · Drukuj
Komentarze
kropek dnia 19.07.2009 17:52
nic tu dla mnie, nic tu po mnie. estetyczne dno.
dlaczego tekst zakwalifikowano do druku?
mastermood dnia 19.07.2009 17:59
cóż, autor pomylił portale.
creo dnia 19.07.2009 21:51
hmmmm no rzeczywiście wiersza to nie przypomina...ale...
momentami przekonuje mnie szczerość tego tekstu....natomiast miejscami jest zbyt patetycznie....za dużo wulgaryzmów i pozbawionych sensu dygresji....pozdrawiam
Jarosław Trześniewski-Jotek dnia 20.07.2009 08:02
Ten tekst to na pewno nie poezja. Proza poetycka tez to nie jest. Ogolnie rozwazania o spapranym zyciu. Tekst mocny. Hardcorowy. nadaje sie jednak do rubryki proza, nowa proza lub opowiadania.
Pozdrawiam
Wojciech Roszkowski dnia 20.07.2009 08:32
Przeczytałem do końca, to nie jest zły tekst.
Wymaga jednak szlifu językowego (zachować ekspresję, opanować ten chaos). Końcówka wymaga jeszcze konceptu, który tu "siada", jest banalny.

Pozdrawiam
konto usunięte 36 dnia 20.07.2009 09:04
Nawet papuga umie przeklinać, wystarczy tylko pokazać jej jak ;)
turystyka dnia 20.07.2009 10:41
ja zdaję sobie sprawę z tego, żee ten tekst w żadnym wypadku nie ma nic wspólnego z poezją. zamieściłem go jednak TUTAJ chcąc poznać Wasze opinie.

black and blue -> tak, jestem chory (to akurat nie jest fikcja literacka i to ten fakt , który dotyczy mnie), pisanie takich rzeczy jest natomiast rodzajem moich sposobów na pewnego rodzaju oczyszczenie wewnętrzne - dla mnie, a winko że napisane patykiem to może nie poezja ale na pewno rodzaj odchyłu bohatera.

W. R. -> Dzięki wielkie, a konceptu nie ma i nie będzie w mojej twórczości do końca, ponieważ zostawiam go po części odbiorcy - nie wykładam wszystkiego na tace sam od siebie.

whambam ->nie przesadzajmy, wulgaryzmów nie jest aż tak wiele, i nie mów, że tylko je z tekstu wyłapałaś/eś.

Pozdrawiam
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
Szacunek dla tych, k...
Jubileusz
XII OKP im. Michała ...
OKP Festiwalu Litera...
VII OK Poezji dla Dz...
OKP "Środek Wyrazu" ...
XVIII Konkurs Litera...
REFLEKSY XVII Ogólno...
XXXIX OKL im. Mieczy...
Wyniki XLIV OKP "O L...
Użytkownicy
Gości Online: 33
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

71924145 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005