|
Czy pieśń jaśniej świeci w ciemności niż wiersz? To
bardzo możliwe. Jest w pieśni coś w rodzaju gestu
ostatecznego.
Feliks Netz
Zbigniew Fałtynowicz, suwalski bibliofil, eseista, redaktor naczelny kwartalnika „Jaćwież”, jest pomysłodawcą i redaktorem osobliwej książki. Myślę o publikacji Czterdzieści jeden. Wiersze. Glosy.
Dość spojrzeć na spis treści, aby zorientować się, że bohaterem książki jest tom Wojciecha Kassa 41, wydany osobno przez Wydawnictwo Iskry w 2010 roku, a przedrukowany w całości w publikacji Fałtynowicza. Ów tom został obudowany, z jednej strony, przez fragmenty dziennika Kassa, w którym prański poeta ukazuje okoliczności powstania cyklu pieśni, z drugiej, przez szkice, eseje, recenzje, noty krytyków, którzy swoje teksty o 41 publikowali wcześniej na łamach czasopism. Pod jedną okładką mamy więc nie tylko wiersze, ale także oświetlenie ich genezy oraz krytyczną recepcję Kassowego tomu. Pomysł nie tylko oryginalny, ale także ciekawy poznawczo i czytelniczo.
Dlaczego jednak Fałtynowicz zdecydował się na przygotowanie takiej publikacji? No cóż, przyjaźni się z Wojciechem Kassem, lubi i ceni jego poezję, więc dlaczego nie odwdzięczyć się poecie książką, która dowodzi, że po tomie 41 być może „coś nowego zaczyna się w polskiej poezji”. Powód wcale niebłahy, chociaż, jak mniemam, nie jedyny. O innym pisze Fałtynowicz w słowie od redaktora:
Wiersze z 41 Wojciecha Kassa wywołują temat natchnienia jak mało który tom w poezji współczesnej. Utwory składające się na ten tom są świadectwem, że ich tworzenie następuje w szczególnym „stanie duchowego napięcia”.
(…)
Ten spór o czynniki sprawcze poezji – poezjowania – pomiędzy zwolennikami reguł a zwolennikami natchnienia nie został właściwie rozstrzygnięty, trwa też do dzisiaj, ale pojawia się w refleksji krytycznoliterackiej z różnym nasileniem. Wydaje się jednak, że dawno nie stanowiło to problemu w refleksji teoretycznoliterackiej, a od dziesięcioleci (…) przewagę zdobywają zwolennicy reguł. (s. 161)
Widać wyraźnie, że pomysłodawcę książki fascynuje nie tylko poezja Wojciecha Kassa, ale także rodzaj twórcy, jakim autor Wirów i snów jest. A jest poetą na modłę orficką, szamańską, mediumiczną, co oznacza, iż dla niego wiersz nie jest wynikiem długotrwałej dłubaniny w słowie, lecz zapisem „duchowego napięcia”, wyjątkowo intensywnego bycia, a zarazem otwarcia na niezwykłość, cudowność, znaczeniową świeżość oraz gęstość istnienia. Sam zresztą nazwał ten stan w swoim Notesie, którego fragmenty, dotyczące pieśni, otwierają Czterdzieści jeden. Poeta notuje:
Pisałem całym sobą, cieleśnie, organicznie, jakbym tarzał się w planecie i kosmosie, ziemi i powietrzu, jakbym płonął i marzł. Byłem demolowany, a następnie budowany, nicowany i składany na nowo. (s. 14)
(…)
Czuję wyjątkową jednię z otoczeniem, tym odkrytym i zakrytym. Przytulamy się, głaszczemy, iskamy. (s. 16)
Autor w trakcie pisania 41 doświadczał tego, co Max Scheler nazwał „kosmowitalnym odczuciem jedności”. Co ciekawe, podstawą tego odczucia jest ciało i cielesność, a nie wysublimowana duchowość. Kass mówi o nieledwie „zwierzęcym”, instynktownym zjednoczeniu z ziemią, życiem, kosmosem. Jest to taki rodzaj poznania, całościowego wglądu, przy którym blednie intelektualna percepcja. Te zapiski oraz wiersze z 41 przekonują, że Wojciech Kass z poety pejzażu (dominanta estetyczna) przedzierzgnął się w… poetę ziemi (dominanta etyczna i ontologiczna).
Część krytycznoliteracką Czterdzieści jeden… rozpoczyna szkic Przemysława Dakowicza „Pieśni, czyli stopnie”. Łódzki poeta i literaturoznawca w obszernym tekście nie tylko wnikliwie zreferował poglądy krytyków, którzy o poezji Kassa pisali, ale nade wszystko wskazał na zasadnicze atrybuty postawy i poetyki autora Przepływu cieni. Dla Dakowicza Kass jest „ekstatykiem pragnącym powrotu do dziecięcej naiwności w procesie percypowania świata”, ale także poetą, którego język „uległ swoistej ascetyzacji”. Sporo miejsca poświęca krytyk muzyczności Kassowych pieśni, widząc organiczny związek pomiędzy rytmem wierszy a ich semantyką:
Warstwy metryczna, prozodyczna i eufoniczna pozostają tu w organicznym związku z semantyką tekstu. Poezja jawi się dzięki temu jako przestrzeń jedności, w której wszystkie funkcjonalne elementy języka zostają poddane syntezie. Otrzymujemy efekt finalny w postaci wierszy sprawiających wrażenie, jakby były dyktowane przez „istność” egzystującą poza poetą-medium lub podpowiadane mu przez jego własną nieświadomość.”(s. 79–80)
Tak więc w 41 nie toposy, literackie i kulturowe aluzje, filozoficzne koncepcje i idee wyznaczają rytm wiersza. Jest właśnie na odwrót; to raczej egzystencjalne nastrojenie, którego analogonem jest, tak a nie inaczej, orkiestrowany wiersz, uruchamia pracę znaczeń i sensów. Autor pieśni mógłby się śmiało podpisać pod Leśmianowską formułą, głoszącą, że „rytm jest światopoglądem”.
Kwestię specyficznej muzyczności i liryzmu pieśni podnosi także Wojciech Kudyba w eseju „Poeta, który stał się szamanem”. Krytyk podkreśla:
Mamy do czynienia z poezją, która chce się wymknąć porządkowi ratio. Chce być czystą emocją, intuicją, ekstatycznym tańcem. Nie ma zamiaru układać świata – chce się z nim zjednoczyć, wejść weń niejako od wewnątrz. (s. 102)
Uwaga o kapitalnym znaczeniu, zważywszy, iż wielu autorów nowej i najnowszej polskiej poezji pisze wiersze głuche, drewniane. Dlaczego? Gdyż nadmiernie zaufali intelektowi! Służą – cytując Blake’a – Urizenowi, a nie triadzie: Tharmas, Luvah, Urthona. Konsekwencje tego są takie, że obcujemy z tekstami pretensjonalnymi, w których dziwactwo formalne idzie w parze z niezrozumialstwem oraz chaosem poznawczym i etycznym. Wojciech Kass, całą swoją dotychczasową twórczością, zdaje się kwestionować „poezję tworzydeł”, która klęczy przed kapliczkami: hermetyzmu, eksperymentu, własnego ego, języka oraz kilku modnych, aktualnie, trendów intelektualnych.
I dobrze, że autor Przepływu cieni nie godzi się na to, bowiem poezja, u swoich źródeł, miała charakter wspólnotowy; była po coś i dla kogoś, a nie zamykała się w antagonistycznych gettach. Kassowi na komunikatywności własnych wierszy na pewno zależy, a dodruk tomu 41 najlepiej świadczy o tym, że tego poetę czytają nie tylko zawodowi literaci.
Wracając do części krytycznoliterackiej Czterdzieści jeden…, warto zauważyć, że większość autorów, piszących o pieśniach Wojciecha Kassa, zauważa swoistą osobność, odmienność tej twórczości na tle najnowszej polskiej poezji. Jak tę odmienność postrzegają?
Prawie wszyscy podkreślają muzyczność pieśni, odsyłającą do „tradycji ludowej i przedludowej” (G. Kociuba, M. Kalandyk), poezji oralnej (W. Kudyba, A. Nowaczewski), barokowego konceptyzmu i „katarynkowości” (S. Buryła), „liryki czystej” (J. Jakubowski). Zauważają ponadto Kassową „wrażliwość na szczegół” (J. Mączka), powagę tonu i tematyki (K. Sałdecka, F. Netz, L. Szulc), ale także łączenie „mowy wysokiej z mową potoczną” (J. Drzewucki), „komizmu i grozy” (S. Buryła), „medytacji i erotyzmu” (G. Kociuba).
Sporo miejsca w rozpoznaniach krytycznych tomu 41 zajmuje tematyka utworów. Autorzy eksponują „ekstatyczność” przeżywania świata, wpisaną w pieśni (A. Gleń), namysł nad przemijaniem i śmiercią (P. Dakowicz, W. Kudyba, F. Netz), ale także demaskowanie mechanizmów polityki i popkultury, które redukują człowieka do „roli konsumenta i mięsa wyborczego” (J. Jakubowski). I wreszcie „zdziwienie istnieniem, które dominuje w treści i ekspresji tego tomu”(A. Szymańska), pozwalające wymykać się oglądom zużytym, banalnym, spetryfikowanym.
Czterdzieści jeden. Wiersze. Glosy to książka, która dowodzi swoistej „popularności” wierszy Wojciecha Kassa. Bierze się ona m.in. stąd, że autor 41 potrafi mówić o sprawach ważnych i poważnych językiem pięknym a zarazem komunikatywnym, wyrazistym, a jednocześnie wieloznacznym, podmiotowo wyprofilowanym, a równocześnie ponadindywidualnym, wspólnotowym. W wierszach Kassa czuć nie tylko intensywność i autentyczność przeżyć, doświadczeń, zmagań, ale zawierają one także pomysł na to, jak dziś odświeżać literacko odwieczne tematy i dylematy.
Dodajmy jeszcze tylko tyle, że poeta z Prania wypracowuje swój rozpoznawalny język, pozostając wiernym tradycji klasycznej i neoklasycznej. Może i tu należy szukać przyczyn sukcesu tej poezji. Najwidoczniej istnieje dziś zapotrzebowanie czytelnicze na tego rodzaju twórczość, gdyż wahadło estetyczne wychyliło się mocno w stronę awangardy, i to właśnie poeci przepracowujący rozmaite awangardowe tradycje dominują dziś na polskiej scenie poetyckiej. Nie trzeba dodawać, że awangardowemu dyskursowi nigdy nie było po drodze z odbiorcą sensu largo.
Wojciech Kass, Czterdzieści jeden. Wiersze. Glosy, idea, opracowanie i redakcja Zbigniew Fałtynowicz, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, ss. 168.
Recenzja ukazała się w „Twórczości” nr 4/2013.
|
|