J. z domu O.
Jeszcze nad ranem czerniłaś rzęsy, a usta znaczyłaś konturówką. Tyle
od rana się zdarzyło? Wiatr czesze ci włosy, więc najpierw głowę odgiętą
masz w tył. Poły sukni zakończone splotem kolorów: czerń, czerwień, może
brąz, błękit... Może nikt ci włosów nie czesze, a głowę ściągniętą w dół masz
z bólu, że oglądają cię tacy, tacy? Właśnie to szepczesz jej w muszlę ucha, w której
tyle morza, tyle ławic słów przepływa co dzień i wysycha i musisz zacząć od nowa?
A ona usta rozdziawia jak oka sieci, w które wpadną twoje słowa. Osiądą na dnie
głęboko. I trzeba je będzie wyciągać. Płatkami. Jak śnieg
tych zim.
Dodane przez Sławomir Hornik
dnia 22.12.2007 08:36 ˇ
13 Komentarzy ·
1973 Czytań ·
|