|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Wiersz - tytuł: Pod podeszwą. /proza poetycka/ |
|
|
To odkrycie wprawiło mnie w niebywałe zdumienie. Stały tam zakurzone,
zgryzione szorstkością ulic i przejść. Opierały obcasy o pobieloną ścianę,
zadzierały do góry nosy zdradzając tym dawne poczucie wartości.
Czarne lakierki po dmuchnięciu wyszczerzyły lśniące cekinami kalmerki
jakby chciały skłonić, abym je natychmiast przyłożyła do uszu niczym muszle
w oczekiwaniu, że z głębi czółenek popłynie niegdysiejsze "tango milonga".
Niewielkie okienko zamieni się przy tym w drzwi prowadzące do wielkiej auli
czy sali bankietowej wypełnionej gwarem, nad którym unosi się muzyka.
One tam wpłyną lekkim, maminym krokiem na woskowane brzuszysko parkietu.
Z brokatowej kreacji posypią się drobniusieńkie iskierki świetlistego pyłu.
Zawirują nad głowami i stolikami chcąc konkurować z migotliwymi lampkami
przeglądającymi się w srebrach łańcuchów i brzuchatych bombkach na choince.
A mama - ta niebywale krucha istota, przywołująca na myśl tylko pozytywki -
zakręci się na czubku szpilki, tak po swojemu, tak jak robiła to zawsze i
jeszcze raz porwie za sobą szpiczaste, męskie półbuty. Właśnie te stojące
na regale tuż obok masywnych traperek, które zipią wywalonymi jęzorami.
To Zuchy, moja duma na grubej słoninie. Rozsiadły się obcasami na artykule
z jakiejś kolorowej gazety. Zaraz, zaraz, "...wszystkie wspólne imię mamy...",
to nie może być nic innego jak "Filipinka" z kioskowej prenumeraty.
Moje schodzone znalezisko na pierwszy rzut przypomina sznurowane glany.
Przy tym drugim widać już niemodną, skudloną wyściółkę w szkocką kratę.
Taką samą jak u filcowych cholewek dziecięcych trzewików lamowanych skórką.
W obtarciach zapamiętały się akrobacje ze ślizgawek i brodzenie w zaspach
tamtych grudni. Ależ to były grudnie. Padał śnieg- aż trzy razy musiał padać,
więc zaczynał wcześnie od sprzed "mikołaja". Ptasi leżał niespełna godzinę,
pastusi kilka dni, za to ten królewski był trwały i nikt go nie uważał za klęskę.
Zakładał czapy dachom i zupełnie zwyczajnie bielił zimowy obraz miasta.
Ze zwykłych kominów snuły się zwykłe dymy, po ulicach jeździły konne wozy.
Każdego ranka budziły nas uderzenia w lodowatą bryłę ścinającą nocą chodniki.
Dozorcy, ci od walonek, waciaków i uszatek, szuflowali zmarzlinę na brzeg,
odkładali ją w pryzmy. Chodziliśmy tunelami oddzieleni zimną ścianą od jezdni.
Najważniejsze były rynny. Zwisały z nich stalaktyty najpiękniejszych sopli,
strącanych przez łobuziaków czy straż pożarną kiedy się miało na roztopy.
Wtedy na obuwie zakładaliśmy kalosze. Brodziłam w każdej napotkanej kałuży,
przynosiłam najprawdziwszy katar z rozrastającą się w migdałach anginą.
Pocieszeniem przy wkrapianiu podejrzanie wyglądającej, gęstej zawiesiny
były myśli o wiosennych wyprawach na pierwiosnki, na bazie, na konwalie.
Biegaliśmy w tenisówkach albo trampkach nazywanych przez babcię pepegami.
Jeszcze dzisiaj bije od nich zapach gumy i pasty do zębów Lechia, tej miętowej,
grubo wsmarowana w płótno, przy tupnięciu unosiła się białym tumen kurzu.
Obok wszelkich płócienno-gumowych dobroci stało sobie dosyć spore pudło.
Pod pokrywką istna plątanina pasków wszelakiej maści, kolorów i szerokości.
Nie dziwota, że wszystkie trafiły w to jedno miejsce. Sandały, rzymianki, klapki.
Wsuwane, ze sznurówkami, na sprzączki lub zatrzaski. Większość na płaskim,
kilka wyjątkowych par jednak na wyższym obcasiku. Tych najbardziej lubianych
nie ma, "zachodzone na śmierć" - mawiał tata - kończyły swój żywot jesienią.
Pudło nie zaciekawiło specjalnie, bo fantastyczne lato to przecież lato na boska,
z kolcem ostu znienacka raniącym stopę, ze śliskimi kamieniem rzeki, z mułem
wciskającym się między palce na stawku. Fantastyczne lato wskakiwało na...
...na owce, darło się w niebogłosy i jak rącza sarna ścigało sąsiedzkie kokosze
robiące za stado wrogich plemion. Wspinało na cudze jabłonki, śliwy, grusze,
kwasiło przy niedojrzałych owocach. Śmigając tu i tam ścierało do krwi pięty.
Podawało skrętki z robali wędkarzom albo pilnowało baniaczków z żywcami.
Wchodziło w szkody i miało garbowaną skórę, a czasem czmychało sobie
bardzo szczęśliwe. Wcale nie potrzebowało butów. No...chyba, że na mszę.
Ale niedzielami lato nie było latem, uwierało we wszystko co mogło i swędziało,
okrutnie swędziało pod bielusieńkimi podkolanówkami. Wszystkie panie i ciotka
doradzały maście na świerzba, a rodzicielka dostawała iście siódmych potów
przy byle skrobnięciu. Letnią niedzielę osładzała kulka loda lub ciastko tortowe.
Z nadejściem jesieni rosła góra obuwia do pastowania. Najmłodsze dziecko
zasiadało na pucybutowym stołku. Stoi tu przy samym wejściu na strych.
Zajrzałam do schowka w siedzisku. Ku zaskoczeniu i radości odkryłam wilbrę,
prawie cały słoiczek żółtej i resztka brązowej, czernidła i łysawy mazak.
Kilka metalowych pudełek z pastami, dwie szczotki z prawdziwym włosiem.
Wszystko jest tak, jakby znów miał nastąpić sobotni wieczór z glancowaniem.
Znalazłam zapasowe fleczki, śmieszne wkładki, i mały horror na górnej półce.
Protezowo-maszkarnego prawidło ze sprężyną robiło paskudne wrażenie.
Za to torebki, rękawiczki, kapelusze z apaszkami "pod kolor" - przeciwnie.
Dotykałam niepotrzebnej nikomu dratwy, drewnianej ciszy starych chodaków,
trzydziestocentymetrowych koturn pieszczonych rąbkami bananowych spódnic.
Patrzyłam na kozaki zwiotczałe z braku wypełnienia, na omdlałe getry ze skaju.
To co tak miękko opinało damskie uda, co było hitem jak piosenki Abby,
jak "Waterloo" i "SOS", teraz przypominało porzuconą skórę węża po wylince.
Odchodziłam stamtąd czując odkrywcze oszołomienie.
Na strychu przypadkowo zdybałam przedreptany czas.
Nie śpieszył się, zdążył w porę i tak niezauważenie uciec.
Dodane przez ElminCrudo
dnia 22.11.2007 16:32 ˇ
28 Komentarzy ·
1264 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 22.11.2007 17:09
Jestem pod wielkim wrażeniem. Bardzo, piękna i poetycka opowieść! Brawo. Pozdrawiam. |
dnia 22.11.2007 17:15
No szkoda, że teraz nie mam czasu:) |
dnia 22.11.2007 17:38
Też poczytałam z zapartym tchem tę opowiastkę o przedreptanym czasie, piękna i ciekawa.Chyba jest literówka lub coś przeskoczyło w słowach białym tumen kurzui Protezowo-maszkarnego prawidło i nie wiem co znaczy wilbra, ale to drobiazgi.
Nie wiersz ale naprawdę piękny kawałek poezji:))
Pozdrawiam |
dnia 22.11.2007 18:50
Dzięki, serdeczniaste, Fenrir, Bono, El-roso :))
El-roso-prawda, wkradły się drobne błędy- na potrzeby tej witryny, do jej ramki, do miejsca jakie tu jest oddane na wiersz zaistniała potrzeba stworzenia tej wersji, troszkę innej od pierwotnej - stąd pracowałam już po wklejeniu tu tekstu, tak z marszu - wciąż sprawdzając jak wersy układają się w podglądzie - walczyłam dosłownie o każdą literkę, aby nie przekraczać, żeby zapretowało się ładnie pomieszczone, i stało się...są niestety literówki-
ogromna prośba do Moderatora o poprawienie jeśli jest to możliwe:
powinno być-
*
gubo wsmarowana w płótno, przy tupnięciu unosiła się białym tumanem kurzu.
*
Protezowo-maszkarne prawidło ze sprężyną robiło paskudne wrażenie.
Z góry dziękuję -:)
El-roso "wilbra" była takim rodzajem jakby farby do skóry, sprzedawano ją w małych słoiczkach, w najróżniejszych kolorach, jej przeznaczeniem było uzupełnić braki koloru na zdartych noskach obuwia, na napiętkach, a czasem malowano nią dla odświeżenia cały pantofelek, oczywiście te dziecięce buciki były wilbrą pociągane raz po raz. Skórzane buty bardzo szanowano, służyły długie lata.
Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam serdecznie -:)) |
dnia 22.11.2007 22:34
Jestem na nie - fakt że to proza nie zwalnia od obowiązku cięcia i grzechu nadmiarowości. Widzę tu dużo powtórzeń, zbędnych przymiotników, prostych skojarzeń i oczywistych przenośni.
"w drzwi prowadzące do wielkiej auli czy sali bankietowej"
"wpłyną lekkim, maminym krokiem na woskowane brzuszysko parkietu"
Dużo też tu ogólników i dopełniaczpwych konstrukcji. Przede wszystkim jednak zalew przymmiotników - przytłaczający, gubiący i niszczący treść. Zupełnie niepotrzebny.
Pozdrawiam serdecznie. |
dnia 22.11.2007 22:49
Rany, ile tego jest. Przeczytam potem i coś napiszę. |
dnia 22.11.2007 23:05
nie o tej godzinie :)
ale jutro chętnie |
dnia 23.11.2007 06:13
Chwilami aż chciałoby się zapytać: skąd wiesz? Wyprawiłaś mnie tym tekstem w małą podróż sentymentalną. Pięknie.
Pozdrawiam:) |
dnia 23.11.2007 07:44
Martinezz123 - po kolei -
1) sobie bądź - tyle, że tutaj nie ma żadnej urny do głosowania i będziesz miał kłopot oddać ten głos na "nie";
2) co to za obowiązki - napewno mówimy o tym samym - o poezji ? bo jeśli mówimy o tym samym to najlepiej wybić sobie z głowy odrazu, że istnieje coś z obwiązków cięć i mikroskal - niczego takiego nie ma ! - nie powinno się przekładać swoich wyznaczników, których się trzymamy pisząc swoje wiersze na innych, nie powinno się im robić z tego obowiązków - tu nie jest moim zdaniem szkółka, masz konkretny tekst, komkretnego autora - ja już nim, tym tekstektem o nic nie pytam, nie wiem czy mnie dobrze rozumiesz? to gotowy tekst, kilkakroć oceniany - zebrał już komentarze, jest dopracowany, mam rozenanie co do jego wartości, w sumie liczy się odbiór nie jednego, a sporej ilości czytelników, i na ten odbiór - muszę Ci powiedzieć - że nie narzekam - teskt wystawiony jest teraz tu - to wszystko;
3) powórzenia ? -pokaż gdzie
4) zbędne przymiotniki - to samo- pokaż gdzie ?
5) oczywiste przenośnie - chyba nie umiesz ani wczuć się w klimat, ani dokonać bezstronnej oceny - niczego nie nazwałabym oczywistym w przypadku tej treści - a że nie nie jest wiersz do jakich jesteś przyzwyczajony to może i fakt;
6) i jeszcze jedno - marny będzie z ciebie czytelnik - cholernie marny, jak sam siebie zaczniesz nawet w guście czytelniczym ograniczać do jakiś wyznaczników - komentarz jaki sprządziłeś odsłania w jakiś sposób to o czym mówię, pokazuje jak patrzysz na wiersz, pokazuje, że masz tendencję do narzucania i widzisz przez pryzmat swojego pisania, przez pryzmat tego co dzisiaj popularne, przyjęte, namnożone w setki - nie podchodzisz przez to do wiersza na czysto,bez takich bagaży. W moim przypadku nie spotkasz się z niczym co podporządkowane - widzę pisanie inaczej - nie obchodzą mnie za spejalnie trendy i narzucone style. Dla mnie treść jaką chcę pokazać wskazuje mi sposób zapisu - mam dość odwagi w sobie aby sięgać po to co będzie w moim przekonaniu dobre na potrzeby danego wiersza. W krótkowzrocznym obglądzie może się wydawać ,że piszę chaotycznie, bo raz jest to sestyna, drugi raz sonet, a potem proza poetycka - przy dłuższym spojrzeniu jednak wychodzi inaczej, dużo korzystniej, wiersze nie tracą na tym, udaje mi się oddawać klimaty tego o czym piszę precyzyjniej. Ten mój strych w "Pod podeszwą" jest dzięki temu co tak tu krytykujesz bliski wielu czytelnikom. Dlatego nie pisz mi o cięciach i obowiązkach cięć. Człowiek uczy się całe życie, to fakt - jednak zwróć uwagę na to, że tym razem nie pouczasz kogoś kto dopiero od kilku dni trzyma w dłoni pióro, raczkuje, jest w szkółce. Z tej prozy poetyckiej wyrzucisz coś i aura się zesra, pryśnie raz na zawsze. Sam spróbuj - dostatecznie długo piszesz i chyba potrafisz - potnij i sprawdź. Krok po kroku został zbudowny klimat - od zimy do zimy - zaczyna się grudniem, balem -kończy również zimą -kozakami. Cały czas nastrój budują buty, one zmieniają się jak pory roku, przywołują wspomnienia, ale cały czas ze strychu wybieram tylko elementy dotyczące bezpośrednio lub pośrednio butów. Ani na trochę nie masz takiego odejścia jakie byłoby zgrzytem. W sumie buty opowiadają o przeszłości. Tyle, że to trzeba przeżyć - wiedzieć co to wilbra, mazak, skaj na udzie, czym była dla kobiet "Filipinka". Pamiętać parę tych rzeczy - chcieć je utrwalić. A może jesteś jeszcze za młody....hm.-dopiero teraz mi to wpadło do głowy -:)
No dobra - zróbmy tak - postaraj się konkretnie pokazać to co uważasz za ewidentne błędy, ja postaram się zrozumieć co piszesz - a potem zobaczymy co dalej. Jakoś tam dojdziemy do porozumienia - tak myślę.
Również serdecznie pozdrawiam :) |
dnia 23.11.2007 07:50
Panie Romanwosinski - wiem, wiem bardzo dobrze, to także i moja sentymentalna podróż. Pozdrawiam serdecznie :) |
dnia 23.11.2007 07:53
Rafał B, Black parade - zapraszam, jak będzie ta wolna chwilka, ten troszkę spokojniejszy moment... i będzie mi miło, że pochylicie się, przeczytacie, a już jest, że zauważyliście. Pozdrawiam :) |
dnia 23.11.2007 08:38
Quasi - ja już to wiele razy powtarzałem - jeśli czujesz się urażona pokaż babci.
Pozdr. |
dnia 23.11.2007 08:52
Martinezz - jeśli nie potrafisz czytać komentarza do Ciebie skierowanego - idź w pyry łęty żreć i nie zawracaj sobą i swoimi mniemaniami tyłka.
"Pokaż babci" kieruj do równych sobie. Samrkaterskie odzywki.
Nie jesteś wyrocznią w ocenach wierszy, ale gburem tak ! |
dnia 23.11.2007 10:41
Wybacz ale zeszłaś poniżej mojego poziomu.
Wydaje ci się że jak mnie obrazisz to coś to zmieni?
Obchodzi mnie to daleko.
Nie umiesz czytać komentarzy i ich przyjmować. Nie che ci się zastanawiać nad ich sensem. Czujesz się urażona krytyką i wystosowujesz przemówienia z których mam się niby tłumaczyć?
Wybacz ale to twój problem.
Ja nie wnikam.
I nie schodzę na ten poziom bo sam fakt tego rodzaju pyskówki mnie obraża.
Pozdrawiam.
Tyle. |
dnia 23.11.2007 11:39
Przeczytałem z uwagą i rosnącą powoli , ale jednak , przyjemnością. Cały czas męczyło mnie jednak , jak ta parada wspomnień się skończy i skończyła się świetnie!
Dobry gęsty wiersz! Młodzi ludzie nic z tego nie zrozumieli, nie dlatego , że głupi czy coś , ale w naturalny sposób są , prawie , wolni od wspomnień. Cóż też miałem "zuchy" ...
PS
Pewnymi uwagami nie warto się przejmować. To , że ktoś myśli o sobie jak o S.Mallarme , nie znaczy , że nim jest ...
Pozdrawiam |
dnia 23.11.2007 12:09
"Martinezz123 dnia 23.11.2007 09:38:37
Quasi - ja już to wiele razy powtarzałem - jeśli czujesz się urażona pokaż babci."
To jest poziom, na jaki nie schodzisz ?
Do czasu tego wpisu wszystko było rozmową poprzez komentarz - normalną, spokojną i na temat - o wierszu. Liczenie na to, że Tobie wolno odezwać się jak Ci się spodoba, a druga osoba ma obowiązek być bierna i dodatkowo uprzejma - to błąd. Nie wyciągaj pięści, bo inni też mają ręce. Nie pluj słowami, bo i inni też to potrafią.
Słowem -
obraża mnie wysałynie do babci,
obraża mnie wpis z pokazywaniem
- i ma co w tym wpisie obrazić, i dobrze wiesz w jakim celu takie wpisy robisz więc nie uskarażaj się teraz jakbyś był wielce poszkodowany, bo najpierw prowokujesz, a potem chcesz odegrać rolę zaatakowanego. Dobre sobie. |
dnia 23.11.2007 12:23
przeczytałam, ale nie skomentuję. |
dnia 23.11.2007 12:36
Lima - tekst jest gęsty-to fakt, powinien być opatrzony /opowiadanie poetyckie/ - myślałam, że nie trzeba, że wystarczy wpisać proza poetycka i będzie jasne. Cieszy mnie, że z "rosnącą", i cieszy także, że końcówka nie siadła. Chciałam z tym młodym człowiekiem porozmawiać, spojrzeć jeszcze raz w tyle razy już oceniany tekst pod kątem jego uwag. Moim zdaniem nie ma powtórzeń, i nie ma nadmiaru przymiotników lub zbędnych przymiotników nie wnoszących do tekstu nic...ale warto zostawiać otwarte furtki - stąd zdziwiona ale i ciekawa byłam uwag. Jeśli jednak zostałam odesłana dwuznacznie do "pokazywania"-no różnie to idzie zrozumieć, naprawdę różnie i bardzo niesmacznie brzmi taki wpis....taka zagrywka poniżej pasa - daję sobie spokój z tą otwartością, faktycznie nie warto.
Wiesz te Zuchy to była druga para butów kupionych tylko dla mnie, dlatego je tak pamiętam.Wcześniej nosiłam buty po starszej siostrze, cóż - takie były czasy, nie było tak źle, ale i nie wyrzucało się nic co nadawało się do zużycia. Może i dlatego tyle tych rzeczy czeka teraz do przeglądu na strychu - :)
Pozdrawiam :))) |
dnia 23.11.2007 12:41
cicho - przyjęłam do wiadomości. |
dnia 23.11.2007 14:05
Nie niczego nie ma za mało ani za dużo.Dla mnie w sam raz. Objaśnienia są zbyteczne, inteligentny młodzy od nas czytelnik z latwością się domyśli.Naprawdę świetne!
Mnie prześladował przez lata ruski zegarek. Dalej mnie to uwiera chociaż zegarek mam ligowy.
To może kup sobie teraz dla czystej satysfakcji szpilki od Blachnika , to co że drogie, żyje się raz. |
dnia 23.11.2007 14:47
Nie Quasi w zacietrzewieniu zapomniałaś o tym że to ty prowokujesz. Wymienię ci kilka zasad:
1. Ja nie komentuję żeby uzyskać twoją czy czyjąkolwiek aprobatę. Komentuję z dobrej woli dla twojej wiedzy i zysku.
2. Ty wklejając wiersz wystawiasz się na krytykę. Masz obowiązek szanować zdanie innych. - Tak właśnie obowiązek. Tak samo jak komentującemu nie wolno krytykować ciebie tylko wiersz.
To proste.
3. Nie muszę ci się tłumaczyć z moich ocen ani reagować na twoj agresywny język. Nie umiesz przyjąć krytyki, irytujesz się jak cię ktoś nie chwali - pokaż babci. Taki był wydźwięk tych słów.
Tymczasem ciebie zacytuję:
sobie bądź - tyle, że tutaj nie ma żadnej urny do głosowania i będziesz miał kłopot oddać ten głos
chyba nie umiesz ani wczuć się w klimat, ani dokonać bezstronnej oceny - ...- a że nie nie jest wiersz do jakich jesteś przyzwyczajony to może i fakt;
marny będzie z ciebie czytelnik - cholernie marny
I tak dalej...
Kto ci dał prawo komentować mnie jako osobę? Bo poczułaś się urażona krytyką. Więc nie rozdzieraj tutaj szat pokrzywdzonej bo to ty zaczęłaś.
Ja mówię jasno. - Wklejasz dostajesz ocenę. - Przyjmujesz.
Nie umiesz przyjąć - pokaż komuś kto cię pogłaszcze i przytuli a nie oczekuj tego od ludzi na portalu.
Pozdrawiam. I wyłożywszy wszystko co mam do powiedzenia kończę tą jałową polemikę. |
dnia 23.11.2007 16:32
Nie Martinezz :
1) szukasz w mojej pierszej do Ciebie odpowiedzi na siłę argumentów na to zacietrzewienie - zacietrzewienie w nich nie ma- ludzie zacietrzewieni nie piszą do swojego rozmówcy tak :
"No dobra - zróbmy tak - postaraj się konkretnie pokazać to co uważasz za ewidentne błędy, ja postaram się zrozumieć co piszesz - a potem zobaczymy co dalej. Jakoś tam dojdziemy do porozumienia - tak myślę.
Również serdecznie pozdrawiam :)"
2) opublikowanie w witrynie wiersza nie jest równoznaczne z daniem komuś dowolności w sposobie odzywania się do siebie w komentarzu pod wierszem -
3) komentarz jako taki niewiele ma wspólnego z krytyką - nie myl pojęć - komentarz nadal jest pewnym rodzajem rozmowy z autorem i niczym więcej
4) nie przeceniaj tych zysków jakie płyną z twoich ocen - narazie płynie masa czegoś co nie powinno mieć miejsca
5) "marny będzie...., chyba nie umiesz wczuć się, chyba nie umiesz dokonać..." przypuszczenie nie jest oceną osoby--- jakbyś zechciał zauważyć
6) rzadko się irytuję jeśli już chodzi o ścisłość - natomiast osoby, które pytam o konkrety zamiast komentarzowej papki irytują się niemożebnie, zawsze - dlaczego ? kiedy ja piszę autorom komentarz podaję konkrety, zapytana o nie wskazuję takie - nie odsyłam do babci, dziadka czy gdziekolwiek
7) Teraz ja jasno powiem
- autor nie jest Twoim popychadłem !
cyt.:"Ja mówię jasno. - Wklejasz dostajesz ocenę. - Przyjmujesz."
- to obóz czy witryna literacka ?
- ustawiasz ludzi w kolejce po coś ?
- za kogo się masz, żeby narzucać taki stan rzeczy ? |
dnia 24.11.2007 09:22
"Obowiązek cięcia" i "grzech nadmiarowości". Te dwie kolubryny zostały wytoczone na samym wstępie. Posypały się pociski w obie strony, ale uzasadnienia zabrakło. W Wojnie trojańskiej chodziło o Helenę, a o co w tej? |
dnia 24.11.2007 10:54
W tej wojnie stary krabie chodziło o szacunek do wspomnień. Jak człowiek ma już swoje lata , to zaczyna myśleć , że - tak naprawdę - ma tylko wspomnienia.
I będę się upierał , że wiersz znakomity. |
dnia 24.11.2007 14:11
Panowie Stary krabie i Lima -:)
Na początku myślałam, że faktycznie chodzi o tekst. Kiedy się pisze o tym co sprzed 40 i więcej laty, wpasowanie w tekst współczesnych wyrażeń często zaczyna kolidować z przekazywaną treścią. Nie mam tu grona zacnych i pomocnych w takich wypadkach, zatem nie pojawią się - jak to się zdarza przy spornych sprawach przy innych wierszach- pomocnicy, i nie wpiszą w komentarzach słynnego :" tak, ja mogę potwierdzić, że on pisze dobrze, bo wiem o czym pisze, sam widziałem, byłem przy nim, inaczej tego określić nie można". Na to, że parkiet był woskowany, że wyglądał jak płaskie brzuszysko, że były bale w salach bankietowych, i w aulach, że masa ludzi, w tym moi rodzice tak spędzali sylwestra, że suknia matki była wyszywana brokatowymi nićmi i jak padało na nią światło mieniła się setką barw, że wyglądało to jakby sypały się z niej skry--na to wszystko, i na wiele innych zawarych w tekście spraw mogę dać jedynie moje autorskie słowo. Szukam od kilku dni tej potwornej ilości powtórzeń, szukam tych uderzająco prostych skojarzeń, że dyskwalifikują tekst, szukam zbędnych i fatalnie brzmiących przymiotników, szukam oczywistych przenośni, szukam okólników - i albo ja jestem kiepskim poszukiwaczem, albo...coś mi tu jednak w nie gra w tej ocenie czytelnika - któraś z opcji musi być prawdziwa. Kiedy ktoś napisze szczerze - tekst nie dla mnie, nie gustuję w takich, lubię wiersze białe, miniatury, niedopowiedzenie - ja zrozumiem i uszanuję takie zdanie. Kiedy jednak wyłuszcza wady tekstu, a ja jako autor nie znajduję potwierdzenia - mam prawo się zdziwić, mam prawo poprosić o uzupełnienie komentarza i wskazanie, że to jest ewidentna. Ja sobie wtedy popracuję nad tym, doszlifuję gdzie trzeba. Bo mówimy o tym kokretnie tekście, który nie jest i nie będzie miniaturą, nie zasadza się na niedowiedzeniach, a raczej odwrotnie, nie będzie także pozbawiony opisów, narracji, i zamierzenie jest rodzajem pogodnego w tonie opowiadania. Nie będę już przychodzić pod ten tekst i kolejny raz wracać do tej sprawy - przykre, że można przeczytać prośbę autora o wskazanie błędu, a otrzymać wysłanie go do "pokazania babci", albo też coś takiego :" Wklejasz dostajesz ocenę.- Przyjmujesz." Proszę mi wybaczyć ale wiersz nie małpa, a autor nie pionek. Ja też powinnam napisać : " skometowałeś - dostałeś odpowiedź - idź dalej" - nie tędy chyba droga. Wszystkim czytelnikom dziękuję, jak już wspomniałam nie będę pod tym wierszem zamieszczać więcej swoich wypowiedzi. Polecam natomiast do przeczytania pewien
felieton :
http://www.portalliteracki.pl/artykul,35063.html
Pozdrawiam :) |
dnia 25.11.2007 10:32
Witaj
cieszy mnie ten tekst z dwóch powodów - jesteś, i to w znakomitej formie.
to dobry kawałek roboty, napisany sprawnym językiem, co najważniejsze bez dłużyzn, czyta się jednym tchem, minione któremu nie pozwalasz stać się zapomnianym, o ile piękniejszy był widok iskier sypiących się spod końskich kopyt, ich stukot o kocie łby od dzisiejszego warkotu koni tych mechanicznych i smrodu spalin
za sprawą tego tekstu wróciłem do tamtych chwil, znowu miałem naście lat i szablę z patyka w dłoni - dzięki ci za to. mam też swoją lampkę naftową z polerowaną mosiężną buzią - ona pamięta moje krótkie spodnie, pierwsze siniaki i przerwy po mlecznych zębach. bardzo lubię jej ciepło.
pozdrawiam |
dnia 25.11.2007 21:05
Miła Quasi; powoli znowu gramolę się na stronę. Komentarzy było tak wiele, że ja sobie tylko poczytam i nie będę "wydwarza". Serdeczności. Henryk |
dnia 14.01.2008 10:14
łojć, sporo tego ale zdrukowane czytało się szybko :)
co mi przeszkadzało ...ano to co już zauważyłaś :
tumen kurzu, maszkarnego prawidło (specjalnie sprawdziłam czy nie ma w Twoim kom. już prośb o moderację- jest , więc się cieszę, jak dla mnie wszystko ok) .
jeszcze jedna drobniuśka rzecz:
na końcu zmieniłabym szyk :
Nie śpieszył się. I tak w porę zdążył niezuważenie uciec.
Pozdrawiam :) |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 37
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|