Słońce powracało do życia, wiosna już prawie
płonęła w forsycjach, pod oknem wybijała się zieleń.
Sąsiadka z parteru zobaczyła mnie z dzieckiem, powiedziała:
teraz to tylko spacerować, spacerować, zazdroszczę.
Dwa lata później delikatne pukanie w drzwi.
Wieczorem, by mieć pewność, czytam: nie opuszczaj jej,
nie opuszczaj. Słowa obracane w ustach, jasny głos
rzucany Bogu w okno. Czekanie, kruchość
przed jutrzejszym dniem w śniegu.
Dodane przez otulona
dnia 29.05.2022 08:57 ˇ
6 Komentarzy ·
580 Czytań ·
|