Zaprowadziły mnie tu sekwencje własnych odcięć, twoich potknięć, echa dawnych bitew
zapisanych w nowych bliznach. Potrafiliśmy zapaść na sen w obliczu budzącego się świata, na światło wyciekające z horyzontalnych potyczek, głos, który wydobywał się z samej skóry wraz z szelestem, szmerem nieporozumień. Przybywało z gorącem i rozpuszczało w tobie, kiedy budziłaś mnie niespokojnymi dłońmi, lodem bez doświadczenia szczytu, tęsknotą
za brakiem kulminacji.
Życie w światłowodach; kokaina na nowy wiek, zwiększona konsumpcja endorfin, edycja
widoczna w talii. Nie poznaję własnej twarzy, wygładzono z niej każdy uśmiech, gniew, zdziwienie, zakłopotanie (-smacznego, -nawzajem, odpowiedziane dostawcy obiadu na wynos). Wszystko w i na pigułce, na chwilę, na szybko, natychmiast, zgadzamy się tylko na antagonizm, dlatego nabiłaś mi guza, ale nie dlatego nie potrafię już uchwycić rzeczy
w istocie, których odbijał się twój blask.
Dodane przez RCN
dnia 24.09.2019 10:03 ˇ
3 Komentarzy ·
551 Czytań ·
|