tęsknota wyłania się powoli
z mgieł opadających
krąży wysoko pod niebem
na skrzydłach jastrzębia
spływa rosą niewinną
z listków wierzb płaczących
unosi się smutno brzmiącym
gruchaniem gołębia
szepcze pacierzem porannym
i modlitwą wieczorem
błądzi deptakiem gwarnym
jękiem odzywa się chorym
wszechobecną potęgą
łzy z oczu wyciska
grymas cierpienia i smutku
malując na twarzy
śmiechem szyderczym w mroku
źródłem rozpaczy tryska
los duszy opuszczonej
bezlitośnie waży
boli jak bardzo boli
samotność bez ciebie
serce zamknięte w niewoli
ukojenia szukając w niebie
modły o litość składa
prośby wysyła w przestworza
ciskając mnie na kolana
porzuca na bezdrożach
istnienia jakże marnego
nie pozwalając zapomnieć
że jeszcze nie tak dawno przecież
miłością pałałaś do mnie
kobieta zmienną jest
czy to ja zmienić się nie mogę
17.09.2008
R.Adamczyk
Dodane przez Whitewolf
dnia 19.02.2016 10:52 ˇ
7 Komentarzy ·
709 Czytań ·
|