Pierwszy bał się dębów, gorzkich słów
jak żołędzie rzucone wieprzom, liści,
co przykryją mu twarz; że ktoś ujrzy
zdrewniałe ciało, rękę z konara, sęk
zamiast serca, twardość, niezręczność.
Drugi bał się stokrotek, maków, płatków
w swojej głowie, delikatności w głosie
ujętej w słowach do nijakich kobiet
i granitowych mężczyzn, wyciosanych
na miarę twardych czasów. A on z kwiatów...
Trzeci bał się wody, rozmytych poglądów,
wiernej rzeki porywającej myśli z prądem.
Czuł jak zgubnym nurtem odpływa mu talent.
Podziwiał płynących przeciw falom rwącym
z żalem, bo sam unosił się zgodnie z falą.
Dodane przez rabi
dnia 26.01.2015 19:01 ˇ
12 Komentarzy ·
679 Czytań ·
|