Ich dwoje i kołdra w zapachu się nurza,
a światło powoli snuje się i mieni,
znad morza, wzdłuż plaży, dalej w poprzek wzgórza,
po trawie ogrodem w szarości zieleni.
Zagląda na parter. gdzie cicho i pusto,
w kuchni szklanki blaskiem ustawia na stole,
na ślubny biały obrus, a ten zaś jak lustro,
wszystkich trojga odbija dole i niedole.
Podnosi się po schodach jaśniejąc w uśmiechu.
Oczu błysk zaplata w tańczące motyle,
cieniem drobnych szczebli w miarowym oddechu,
snem chwili co w dzień się przechyli... za chwile
Dodane przez Bogdanlichy
dnia 10.03.2011 18:10 ˇ
10 Komentarzy ·
1059 Czytań ·
|