Trochę tu nadzwyczajnie. Widać ludzi
skulonych w snach. Przyznaję, uciekałem.
Nie było czasu na życie wieczne.
Tak samo jak dawniej uprawiam swój pokój,
pod czujnym okiem żyrandola. Przymus estetyczny
silniejszy od głodu. Nabyte choroby mają się dobrze.
Obok podnosi się przestrzeń, wielokrotność
przelotnych światów. Mówiłem wiele razy:
nie wywołuj myśli nadaremnie. Jedz i pij - w trakcie.
Makaron, chleb, wytrawne cienie przyjaciół.
Żarówka rozpyla światło - na oślep.
Jestem urządzeniem choć nic nie urządzam,
kamieniarzem - projektantem nieruchomych
schodów, dźwiękowcem od płyt bez zapisu dźwięków,
głośników bez membrany, milczących mikrofonów.
Ufam bliskim zaocznie, ukrywam rozwodnione słowa.
Pokropię nimi dywan w dniu urodzin, stając się
dojrzałym odosobnieniem, przerwanym dyskursem
wciśniętym w portfolio otoczenia.
Dodane przez Bielan
dnia 03.02.2011 09:14 ˇ
12 Komentarzy ·
684 Czytań ·
|