Przestrzeń wtedy była gęsta
I z trudem oddychaliśmy
Brudne wyrazy
rozkładające się
na szpaltach gazet
rozłaziły się we wszystkie strony
psy ujadały w niecierpliwej nagonce
Falą bezdennej nienawiści
Nadciągał przypływ
Podchodził do nóg
I zabili cię
W mroku październikowej nocy
Siecią pogardy splątali twe ciało
Rozległ się skowyt zranionego świata
I nasz żałobny lament
Muł uwięził cię
W wodach Wisły
A czeluście piekła szczerzyły zęby
Urągając nadziei
I byliśmy jak sucha trawa
Jak w łachmanach stojący nędzarze
A teraz przemówił Pan
Pod jasnym niebem Warszawy
Skruszało błoto na powiekach naszych oczu
I w bieli hostii zajaśniało życie
poruszenie wiatru
odsłaniało zasłony historii
opadały jedna po drugiej
Pan zamienił ten żałobny lament
w taniec weselny
błękitnym oddechem osuszył łzy
strażnicy grobu
oddali klucze
Dodane przez helutta
dnia 18.01.2011 19:14 ˇ
6 Komentarzy ·
1254 Czytań ·
|