Poeci zachodzą za skórę słowami, jakby chcieli
wypalić dziurę i nasączyć ją sobą.
Niektóre ścieżki są utarte - woda wzbiera,
a my próbujemy powstrzymać powódź.
Prawdziwe dźwięki wydają się same, przekornie
i paraliżująco - pisane spojrzeniem albo
palcem, może też być stopa i włos.
Znaki rozpoznawcze i trudne metafory.
Łączą się w ciebie.
Bo poeci potrafią wydawać epitety: tylko
więcej gałęzi im potrzeba, roztkliwień jakichś,
albo par zakochanych, albo parnych nocy.
Układają się same w smutne wersy - trudniej
ocenić, gdzie zaczyna się wiersz, a kończy
miłość.
Próbujemy więc pisać współcześnie - dla im
podobnych dłoni, które przewracają papier : myślami
wybiegamy w daleką przeszłość - wszystko było,
my byliśmy.
Na tej samej kartce ułożone dwa ciała,
żeby lepiej czytać - przestań rozumieć.
|