Deborah, wytrzyj mi twarz. Oddech wypala
zaciśnięte zęby. Jestem uciekinierem z naszej duszy,
głos - ledwo słyszalny w czasie teraźniejszym,
ten dźwięk można jeszcze zagłuszyć.
***
Nie znam człowieka, stającego w przeciągu. Może to
Stroszek wsłuchany w szum Berlina. Będę odpoczywał
na zgniecionym trawniku posłodzony brązowym cukrem,
wspominał brukowe dzieciństwo, mokre chodniki
Manchesteru,
duszności na stacji w Luton. Nie mogę się teraz zbliżyć,
zabrać cię w podróż na kontynent.
Z konieczności przeglądam się w lustrze.
Nie jestem nazistą ani szaleńcem, oglądałem Herzoga
późnym popołudniem - przykurczu, na podłodze.
Przed sceną kamera na godzinie szóstej.
Nie jest bezpiecznie. Czyjeś słuchawki krzyczą Warsaw!
Struny wrzynały się w krawędzie okna.
Dodane przez Bielan
dnia 28.12.2010 10:58 ˇ
8 Komentarzy ·
648 Czytań ·
|