Schowałam wspomnienie, żeby nie bolało;
w saszetce na chusteczki pachnie perfumami babci
- delikatną lawendą.
Tylko w uśmiechach, jak w soczewce
czyha płomień.
Na wiosnę, ze słońcem
przytulę do policzka
w cierpkiej woni narcyzów.
W parowie między wzgórzami
kaczeńce piły rosę bez tchu.
Pod krzyżem, na rozstaju
żółte twarzyczki niezapominek
modliły się w słońcu.
I nasze ręce stykały się - prawie,
ogrzane podmuchem górskiego wiatru.
Tonąc w szarej krzątaninie
wyglądam -
daremnie
a i Ty stale bywasz zajęty.
Ale miłość, przycupnięta pod śniegiem,
odtaje z pierwszym wizgiem jaskółek,
rozsypując bukiecik przylaszczek.
Dodane przez annadoraczynska
dnia 08.12.2010 11:09 ˇ
16 Komentarzy ·
1015 Czytań ·
|