nikogo już nie ma obok tylko te unerwione ślady
na końcu korytarza suną po piersiach ich rytm
biegnie kursywą będę się w nim kołysał swoim
przekleństwem jak głośny śmiech w górach
za szybą płonie zachód w aurze wiatru i blasków
odbitych od skał na twarz wschodzi cisza dziś
pewnie zaśniemy ze skazą zdziwionej duszy
bo języki potykają się już o najprostsze dźwięki
gdy początek jest mglisty to dalej nie będzie nikogo
komu mógłbym położyć dłoń na gorącym udzie
znów rozlewa się żółć bez pytań o zaparte drzwi
dzielę papierosa i doprawiam kroplami burbona
Dodane przez topor
dnia 02.12.2010 08:22 ˇ
7 Komentarzy ·
725 Czytań ·
|