w trzepocie skrzydeł delikatnych jak mgła
i ciszy wieczornej
zabierasz wczorajszy oddech
wyganiając zaduch wspomnień
na chodnik świeżo skropiony
kwaśnym deszczem
spoglądasz czółkami
przeszywając niespokojną ciszę
z zamysłem szarpiesz rzęsy
zlepiane senną nadzieją
ciepło światła rozwiera źrenice
spojrzeniom lekko zamroczonym
torując drogę w palczastych zaroślach
na scenę nocnego spektaklu
wtedy wydajesz się inna
tańczysz z żarówką wśród cieni
potrząsasz biodrami przekornie
wpół przepasana ramionami
czasem partner niezdarny
trąci nieopatrznie pękatym balonem
z rytmu tancerkę wybija
ciskając o parkiet z forniru
szybko z blatu zerwana
do klosza się wbijasz
porwać w karuzelowym wirze
plastry zeschłego powietrza
wyczerpana padasz
na fotel z włącznika
zdejmujesz za ciasne jazzówki
gładząc spuchnięte stopy
choć do mnie
przytul moje wargi
delikatnością wdzięku
pogładź sny zakazane
które przychodzą
z porannym brzaskiem
zwilż podkrążone oczy
na dobranoc
zebraną na dzień dobry rosą
w śniących już dłoniach
schroń witrażowy abażur
nim zazdrosny promyk
skradnie tajemnicę
nim zapomnisz
Dodane przez mroźny
dnia 12.05.2010 08:38 ˇ
4 Komentarzy ·
749 Czytań ·
|