moja matka wilczy
caryca, mego życia
powiada, że piękne wiersze
piszę, aż ściszy cios
przegoni córkę przez klawisze,
powie ojcu dość
moja matka wilczy
kwili i ślini
moje ramiona
uzdolniona ja
powtarza, że oto ocalona
moja noga
moje usta
moja droga
czarna w kubku pochwalona
długo sprężona, rozwleczona
(po biurku, dywanach, ścianach)
jak kończę papierosa, rozsuwam kanały;
obrzydzenia, sterylności, łaknienia, skóry
i tam ona krzyczy, że ja wcale
tylko popełniona
roztrwoniona na piedestale czułości
od której chce mi się rzygać
i nie idę w zaparte, w żadne zacności
ładnie proszę
kilo schabu, bez kości
Dodane przez ubertragen
dnia 30.10.2009 14:51 ˇ
6 Komentarzy ·
779 Czytań ·
|