Mówili, że wyrosła jak fasolka: spod ziemi.
Wychodzi na to, że wychowały się razem, a teraz jedna drugą zjada.
Dla mnie to dziwne, ale przyroda nie takie figle płata.
Złożyli ręce jak do modlitwy, jednak trudno było kręcić nosami.
Teraz porozkładali je i są jak książka otwarta na ilustracji pytajnika.
Skąd wzięła się ta sarna w ogrodzie?
Pewnie przyszła z lasu, ale nie o to chodzi w tym pytaniu.
Ważne jest - dlaczego akurat w naszym.
Wszystko ma swoją przyczyną więc sarna też nie przyszła bez powodu.
Może Bóg zesłał plagę saren, a to tylko straż przednia?
Tak czy siak - trzeba coś z tym zrobić.
Po namyśle opracowali antidotum w postaci psa.
Już cieszą się na myśl- jak zrzednie jej mina.
Odwet za podgryzanie cudzopracy nie może być łagodny.
A babka w przerwie między pacierzami powtarza,
że to nie sarna, ale diabeł fasolkę ponadgryzał.
Podobno zezłościł się za to, że tak bezgrzesznie wspina się do nieba.
Dziś już nikt w takie bajki nie wierzy. Zacierają ręce i ostrzą psa.
W zakamarkach szepczą, że babka oszalała.
Dodane przez cuniek1
dnia 04.08.2008 13:04 ˇ
3 Komentarzy ·
689 Czytań ·
|