Na konkurs nadesłano 93 zestawy.
Jury w składzie:
Tomasz Cieślak (przewodniczący)
Magdalena Rabizo-Birek
Roman Honet
Maciej Robert
przyznało następujące nagrody i wyróżnienia:
I nagrodę wysokości 1000 zł -
Teresie Radziewicz z Juchnowca Górnego
II nagrodę wysokości 600 zł -
Kamili Pawluś z Warszawy
III nagrodę wysokości 400 zł -
Robertowi Królowi z Krakowa
trzy równorzędne wyróżnienia:
Tatianie Judyckiej z Krakowa
Izabeli Kawczyńskiej z Łodzi
Krzysztofowi Kleszczowi z Tomaszowa Maz.
Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród miało miejsce 7 marca 2009 r. w Śródmiejskim Forum Kultury w Łodzi.
I NAGRODA - Teresa Radziewicz
Spadek
Po dziadku Konstantym zostały cztery fotografie,
trzy nabawiły się zmarszczek, pęknięć, jakby ktoś ciął
ostrym końcem noża. Czwarta w retuszu różanych ust
i białych koszul przetrwała za szkłem. Pozłoconą ramką
obejmuje ich dwoje: fotograf domalował pannie młodej
wianek z róż (we wsi była najmniejsza, nieposażna
i na dodatek miała krótszą nogę, bo akuszerka wolała
ciąć samogon niż pilnować położnicy; wszystkiemu
winne przeznaczenie – mamrotała). Nikt nie chciał
babki za żonę, chociaż mówiono, że jak na kuternogę,
silna jest i robotna. Kostek wziął. Sypnęły się dzieci,
ulęgałki z gruszy przy kuźni, marły i rodziły kolejne;
kiedy Marianna nosiła ostatniego syna, śmierć
tknęła dziadka kościstym paluchem, jakby wołała
znajomka na jednego. Poszedł. Może dlatego
na każdym zdjęciu ma w oczach tajemnicę,
nie powiedział wszystkiego;
ojciec przechował to dla mnie.
II NAGRODA - Kamila Pawluś
W drodze do Mustangu
Oddychając paniką i potem zwierząt - przy każdym stąpnięciu obłok
sproszkowanego łajna - rytmiczne powtórzenia kroków, wkradający się nocą
chłód - nasłuchiwaliśmy, czy nie dotknie nas wśród rzadkich drzew, orzeźwiających
jąder pomarańczy; czy nie pochwyci, nie wstrząśnie, przeistoczy; łowiąc czujnym okiem
wszelkie zakłócenia rytmu, rejestrowaliśmy, agenci wywiadu z innej części planety, jak
wznoszą się i opadają pola sensu, wykreślone starannie pierścienie wegetacji;
nasłuchiwaliśmy, z każdym kamieniem zbliżając się do granic, może zagrzechoczą kości,
załomocą drewniane rekwizyty, gardłowy zaśpiew rozerwie monotonię wzgórz. Tymczasem
mijały nas białe i czarne plutony owiec, oficerowie w chustach ciskali rozkazy w nieznanym
języku, słońce lizało piach; na ścianach domów i przydrożnych słupach kwitły, czerwono,
niebiesko, skuteczniejsze niż czary Milarepy, bardziej toksyczne niż tojad, którym zatruwano
broń - hieroglify idei: siermiężny sierp, młot; rozszczepiające kamień ostrze deklaracji:
Nepal Maoists Area - ciarki, jakby sam Marks-Lenin zstąpił i machał do nas
rozkładającą się ręką.
III NAGRODA - Robert Król
***
Jak po sznurku, nosem tuż przy posadzce,
nie patrz w obiektyw. W zamian może ci
towarzyszyć włączony telewizor, ale bez
fonii. Znowu powiedzą to samo, co zwykle:
że nie ma wody, dzieci, że święta na stoku.
W kalendarzu mamy środek jedenastego.
Zastanawiam się, czy w stolicy na pewno
jest ten sam dzień tygodnia. W granicach
miasta jedna osoba uruchamia naręcza
trosk, doprawdy tyle nowych, pachnących
nieprzewidywalnych zjawisk. Zdziwienia
szerokie, jak perspektywa życia z trwogą
i nabrzmiałym strachem znikąd, stamtąd.
Z wnętrza czegoś, co mogło być też twoje.
Wyróżnienie - Krzysztof Kleszcz
Nurt
Wciąż siąpi. Babrze się w sepii dzień ze skuch
i bredni. Wszystkiego w brud, trzeba gadać do siebie
jestem na dobrej drodze, chodzić po wodzie.
To tylko mżawka. Poliże mi czoło, odczyni urok.
Tylko ziąb, dziwny przyruch i jęk tkanek - nic.
Zmokła kura zniesie wszystko. Naczynia są połączone
rynną. Przelewa się czara, wycieraczki pracują
jakby mówiły no nie wiem, nie wiem. Wśród ławic
samochodów - skalar. Na drogowskazie skaza,
nie wiadomo ile i w którą stronę. Rzucam monetą,
a potem wyjmuję je z błota i gliny. Robię wdech,
jakbym miał się zanurzyć, w czymś co mnie wyniesie.
Wyróżnienie - Tatiana Judycka
Klisze
Najpierw były białe korytarze. Melodie podawane w ultradźwiękach.
Mantry pożegnań. Kadzidła. Kwiaty. Strach.
Potem tylko światło i chrobot. Myszy są tu od zawsze, węszą po śladach
wydeptanych w skórze. Ból tkwi głęboko jak przeszczep, trzyma cię.
Ucz się na pamięć każdej burzy. Sny są niejasne, lecz trafisz po zapachu.
Co minutę dojrzewa inna pora roku. Przegryzaj rzekę jak ość aż dojdziesz do siebie.
Bóg zaszczuty w tobie układa rebusy. Kto cię zasupłał, zabronił mówić?
Nie widać blizn po oddechu. Nic nie zostało prócz tamtych imion na szkle.
Dotyk był końcem drogi, piętnem, które nosisz jak szkaplerz. Nażarły się
kwiaty, nie wracaj. Nie ma mnie wśród żywych ani umarłych.
Wyróżnienie - Izabela Kawczyńska
Żniwa
Drżenie kotów kłębi się w futrach; skóra marszczy się jak woda,
pod którą błękitne światło pulsuje niczym serce. Słońce przecieka
na drugą stronę. Łuna jest bogiem, co krwawi nad lasem. Źdźbła
trawy kiełkują jak małe modlitwy. Odległe żniwa bolą już teraz.
Zwierzęta snują się strapione; ich kości chrzęszczą w obcisłych
aureolach. Nozdrza z daleka węszą śmierć. Nie mając grzechów,
ufają zmartwychwstaniu; szykują płytkie norki grobów. Gdy umrą,
pobłogosławię, jak wymarłe miasta, ich noski, pazurki, języki i skóry.