|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Notatki krytyka (17) |
|
|
Notatki krytyka (17)
Ze środowiskiem łódzkim kojarzę osobną, wręcz samotniczą poezję Bogusława Bujały. Tym razem zaskoczył mroczną, neurotyczną, szpitalną opowieścią rozpisaną na głosy-wiersze („Magda”, Łódź 2007).Głos pierwszy wychodzi z ust tytułowej Magdy, osadzonej w ośrodku odosobnienia, który kojarzyć się może z zakładem psychiatrycznym. Jej głosowi towarzyszą głosy znajomych, bliskich, rodziny, głosy lekarzy i pielęgniarek. Całość przejmująca, głęboka, potwierdzająca pogląd, że często ciekawe zjawiska poetyckie da się odnaleźć poza głównymi nurtami i nagłośnionym medialnie środowiskami.
W tej samej serii Stowarzyszenia Literackiego im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego ukazał się debiutancki tomik Bohdana Sławińskiego pt. „Sztućce do glist” (Łódź 2008), mogący być kolejnym przykład poetyckiego pisarstwa pozanurtowego. I kiedy przymknie się oko na oczywiste dziwactwa, natrafić można na coś czystego i wzruszającego, nie przypominającego żadnej z modnych dykcji. Może byłoby autorowi najbliżej do tradycji polskiego baroku ożenionego z pogłosami z Leśmiana, Rymkiewicza i Tkaczyszyna-Dyckiego, może dałoby się jego walkę z poetyckimi ojcami postrzegać jeszcze inaczej. Powstało coś niepokojącego i innego, obcego. Chciałoby się powiedzieć – odrażającego w przytaczanych szczegółach biologicznego rozkładu, jak i w sposobie budowania wierszy, quasi-ballad parodiujących plebejski, naiwny idiom tej formy. Marek Stokowski tak to podsumował na skrzydełku: „Wiersze owinięte kokonami z nici konso- i asonantycznych, w których czai się śmierć, wybrzmiewa w muzyce między słowami. W buczeniu, szelestach, zgrzytach, ciszach i wołaniach słychać życie, polegające na nieustannym wzajemnym zjadaniu się, strachu i rozpaczliwy rozmnażaniu.”
Obcość i jej oswajanie (z tomikiem Celana w ręce) to główny temat wierszy Piotra Roguskiego, zgromadzonych w dwujęzycznym tomie „Co mnie obchodzą Niemcy?” (Darmstadt 2007). Autor pracuje od lat jako wykładowa na uczelniach niemieckich, żyje na pograniczu kultur i języków. W wierszach zwraca uwagę ambiwalencja uczuć rozkładających się między fascynacją i nieufnością. Ta druga bierze się ze zdumienia, że tak szybko i sprawnie można zapomnieć o popełnionych zbrodniach, zaś to pierwsze wynika z organicznego zanurzenia autora i jego poezji w duchowym klimacie kultury i literatury niemieckiej. Na to nakładają się obrazy ze współczesności, Zachód pokazywany jest tu z ironią i szyderstwem. Niekiedy ton wiersza (to szczególne przełamywanie się ostrej konstatacji i cierpliwej obserwacji) łagodzi coś w rodzaju czułego trelu. Dzieje się tak wtedy, gdy mówi się do El., ukochanej kobiety będącej czymś więcej niż tylko aksjologicznym tłem poetyckich wynurzeń. „Poprzez zazębianie się różnych płaszczyzn wschodnio-zachodni los podmiotu lirycznego zjawia się w samym środku tragicznego konfliktu, zwanego Europą” konstatuje na koniec niemiecki krytyk literacki Detlef Haberland.
Jest kilku poetów, którym ufam. Ufam formacji duchowej, która ich stworzyła i którą pogłębiają, żyjąc i pisząc. Nic bliżej o nich niewiadomo, właściwie nie istnieją w połyskliwym świetle mediów. Ale ja wiem, że gdzieś bez przerwy pracuje ich wyobraźnia, a wrażliwość ustanawia porządek przeżywania egzystencji. O, choćby Mieczysław Machnicki czy Józef Kurylak. Wśród tych poetów ważne miejsce zajmuje Jerzy Plutowicz, poeta bolesnego przemijania i kruchej urody bytu. W ostatnich latach tworzy jeden wielki poemat objęty tytułem „Zapomniana wojna”. W 2000 roku wydał zbiorek pt. „Zapomniana wojna (Okno na sad)”, a dwa lata później tomik „Zapomniana wojna (Europa po deszczu)”. Właśnie trzymam w ręku ostatnią część tego dzieła, zatytułowaną „Zapomniana wojna (Sierpień, kołysanka)”, wydaną w 2008 roku w serii „Literackie Dorzecze” w Białymstoku. Krystaliczne mgnienia napiętej do bólu świadomości losu – tak bym określił liryki Plutowicza, który dodatkowo opatruje te zbiorki fragmentami filozoficznego dyskursu. Tym razem ciekawie analizuje swój rodowód, wspomina dziadka, prawosławnego duchownego i prababkę, znaną na Podlasiu znachorkę. Plutowicz opisuje źródła swej wyobraźni, jej zakorzenienie w sprzecznych żywiołach Wschodu i Zachodu. Docieka istoty tożsamości, obecności i świadomości. „Kiedy próbuję uzmysłowić sobie moją obecność tu i teraz, w całej totalnej potędze różnorodności, zmienności mam świadomość, że owo poznanie samego siebie nigdy nie jest pełne, całkowite. Czy w ogóle jest możliwe? Gdyby było możliwe, być może zbyteczna by była jakakolwiek poezja, jakakolwiek twórczość.”
U Plutowicza sens życia jest do odnalezienia w dzieciństwie i na poboczu świata. Bohater cofa się w czasie, zagląda „w ocean pamięci”, szuka uniwersalnego punktu oparcia. To poszukiwanie określa sentyment do „małomiasteczkowego bytu”. Podobny sentyment i duchową atmosferę niektórych wierszy odnajduję w tomiku Jerzego Wojciechowskiego pt. „Nieznośne piękno” (Wrocław 2008). Zbyt mało miejsca na dokładniejszy opis, przytoczę tylko krótki wiersz: „Zapewne jesteś dziś, Larkinie,/ w niebie, na głuchej znów prowincji,/ w zapadłej pośród gwiazd mieścinie./ W piekle już byłeś. To policzył/ tobie archanioł, gdy powiększył/ księgozbiór boski, ten podręczny, próbując z intensywnych smutków/ obmyć twe wiersze. Lecz bez skutku.”
Karol Maliszewski
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 21
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|