Raz mały Olek powiedział do wujka:
- kup mi lokomotywę!
Wujek:
- jak mam ci kupić?
Olek:
- no normalnie, pójdziesz do sklepu, zapytasz
panią ile kosztuje, ona ci powie, i kupisz.
Pomyślałem, że jeżeli byłby taki sklep,
w którym sprzedawano by francuskie wokalistki
to poszedłbym tam, i zapytał: ile kosztuje
Alizee.
I pani by mi powiedziała, i bym
kupił, wyszedł, i przyszedł z nią do domu.
(przez majową ulicę byśmy szli)
W domu rozpakowałbym, żeby sprawdzić czy
co trzeba ma na miejscu, a później wyznałbym
jej wszystko.
[WSZYSTKO]
(o ile nie zrobiłbym tego już po drodze)
A dopiero potem zaprosiłbym ją na kawę -
siedzielibyśmy przy stoliku, uśmiechali się,
i pili, zabawiając się słodką rozmową.
A jeszcze później,
to nie wiem co bym zrobił,
chyba bym wybuchł,
albo umarł ze szczęścia.
Alternatywne zakończenie:
Albo znalazła by mnie, nocą, leżącego w bramie,
którą widzę z okna,w delikatnym blasku, z nożem w brzuchu
w plamie krwi ciepło-rozlewnie płynącej, <śmiech>.
I wydała by z siebie - przez swoje cudowne usta -
okropne, wprost niewyobrażalne, potworne czarne światło
bezgłośnego krzyku ("Mon Dieu!")
ale ja bym go widział
i słyszał
i od tego momentu
- jak od kropli wpadającej do oceanu-
wszystko byłoby już dobrze.
`08
Dodane przez Konrad Turula
dnia 24.05.2008 11:18 ˇ
12 Komentarzy ·
1211 Czytań ·
|