to spotkanie po latach, po czyjejś
śmierci. stoją tuż pod oknem na
przeszłość, na krawędzi schodów.
ona w zwiewnej zielonej sukience,
on w błękitnej koszuli.
jest niedziela, druga połowa lipca.
od pół godziny rozmawiają na stojąco
na krawędzi zdań, nie szukając nawet
ławki. na wszelki wypadek wolą być bliżej
poręczy, bo on wciąż w drodze do niej,
ona jeszcze w drodze z kościoła.
święta zieleń na tle zielonego trawnika,
już rozgrzeszona z całego tygodnia.
niby spokojna z tą komunią w żołądku,
a przecież znów marszczy czoło, nerwowo
się uśmiecha. zwiędnięty anioł w kolorze
nieba nad Sosnowcem, więc jednak wrócił tu
dla niej, nie zdążył jeszcze nawet się przebrać
w ziemskie ubranie. druga połowa się kończy,
niczego dobrego się nie spodziewa.
niebieska plamka na szarym betonie chodnika
zmniejsza się, anioł odchodzi
i znika.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
915 Czytań ·
|