przepraszam pana, panie Baczewski, czy mógłby
mi pan skasować bilet ? autobus tak trzęsie,
że boję się nawet wystawić dłoń poza
bezpieczną burtę fotela, boję się utonąć
w pańskim mętnym wzroku ogrodzonym
przyciemnionymi szkłami ratunkowymi.
patrząc na pana sama zaczynam się trząść,
ach, ten pański szelmowski wyraz
milczących ust z miejsca kasuje i mnie,
i mój bilet. powoli wślizguję się w pana
półuśmiech jak płaski bilet w cieniutką
szczelinę kasownika. czyż nie o to chodzi,
żeby jednym szybkim ruchem męskich
oczu skasować od razu z dwóch stron,
a potem, zmieniając na zakrętach pozycje,
bezpiecznie dojechać do celu ? jestem przecież
pańskim czerwonym kapturkiem, więc wilk
będzie syty i owca cała
zadowolona. zróbmy sobie przystanek
w myśleniu, bo nie daję rady już dłużej opierać się
pańskim niemym namowom. wiem, pan musi być
w formie jak każdy juror przed konkursem.
no, i jak mnie pan teraz wycenia, panie Baczewski ?
nie wiem jak pan, ale ja
po prostu wysiadam
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1538 Czytań ·
|