Trzeba lekkiego, ciepłego wiosennego deszczu. Aby obudzić zmysły, otworzyć oczy. Trzeba nam, słów aby nie zapomnieć. Jak się mówi...
Oni wszyscy, widzieli swoją śmierć. Na dnie, przez szkło... Przerażenie, a może podniecenie? Cokolwiek to było, mówi się o tym. Głośno nazywając rzeczy po imieniu.
Trzeba nam burzy z piorunami, by się bać. By serce mocniej biło w czasach sennego pokoju.
Wiedzieli że kiedyś wszystko się rozleci, dlatego tak jak ptaki które czują zimę, uciekali się do cieplarni w knajpach do sypialni. Pili, spali, uprawiali seks. Aby potem się przebudzić z wielkim kacem i napisać swoje życie od nowa... Ciągle od nowa.
Trzeba nam zimnego jesiennego deszczu, którego krople identyczne ubrane w tą samą samotność z tą samą refleksją błąkają się na szarym ekranie aby upaść na ziemie. I czekają na zmartwychwstanie...
Trzeba nam lodowatej zimy, aby ziemie przykryły śniegi. Aby łzy zamarzały na twarzy. By mróz kaleczył nasze zniewieściałe dłonie. Trzeba nam głodu i nędzy, po to by na wiosenne zbiory, móc najeść się do syta.
Trzeba na lekkiego ciepłego...
- A ty co? Bogiem jesteś.
Jesteś pierwszym artystą, jesteś tancerzem deszczu.
Dodane przez Bobik
dnia 27.03.2008 21:34 ˇ
1 Komentarzy ·
731 Czytań ·
|