Patrzy ze wzniesionego palankinu,
do ramion ukryty w szorstich kudłach,
mamucie siekacze błyszczą
bruzdą otwierając przed nim światło.
Brwi ściągnięte, w oczach chichotki,źdźbła puchu
opadłe z gzymsiku diademu
cylindrycznie zwieńczonego plecionką
z piór, trzcin, rybich łusek i rozgwiazd,
na palcu sygnet z ziemniaka,
którym pieczętuje czoła dzieci
rozpląsanych , piszczących , jednak na rampie
przyklekujacych z dzióbkami na kłódkę,
hełmofony towarzyszy lejbgwardii
i co zgrabniejsze zady zebrokoni
pręgowanych na brzuchach, udach
aż po kolana, z sierścią na grzbietach
myszatą, zmierzwioną pomimo czyszczenia,
pieczetuje stada lam, reniferów,
świnek morskich całujących
swoimi raciczkami fale
chaotycznej zupy nibylandii.
Różnobarwne, przedustawne
do szeregu towarzystwo zalewa
maź wyrwana tąpnięciem
z leży pierwotnego bulgotania;
spotykają nogę smagłą
Olbrzymki miedzianowłosej,
patrzy lewym okiem
przez dziurkę w niebie - słońce,
patrzy prawym okiem
przez dziurkę w niebie - księżyc.
Obalają, wiążą, pojmują
i czynią sobie mieszkanie
(respektując prawa lenne Wielkiego
Mogoła pieczętującego).
Odtąd stają się
obywatelami ciała Olbrzymki
i czasoprzestrzeni
jej ekspandującego zapachu.
Dodane przez kotkonia
dnia 15.03.2008 18:02 ˇ
6 Komentarzy ·
1128 Czytań ·
|