Nowy Jorku, ty jesteś lewiatanem.
Ja jestem jak ten zmarły aktor.
Ty jesteś lustrem o żelaznych krawędziach.
Ja z moim wzrostem, nie mogę się w tobie przeglądać.
Słyszałem twój szept na każdym ze skrzyżowań.
We mnie są szrapnele, dopadną każdego z żywych, ale to jeszcze nie dzisiaj i nie wczoraj.
We mnie jest ten niedogasający wieczny strumień gazet.
We mnie żyły płynące brudem ludzkich odwłoków i wyciekającym z butelek szamponem.
Kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi, próbowałem pływać w mętnych wodach leśnych stawów. Nie potrafiłem nawet położyć się na plecach, na tej zabawnej otchłani czasu i brudu.
Bo to czas i brud są tą odwieczną dychotomią.
Niezaprzeczalne refleksy na szklamienicach, nocą i za dnia, wieczorem i popołudniem.
Nigdy nie potrafiłem poznać czasu, ale brud znam odkąd pierwszy raz pełzałem po podwórku.
Antycypuję światło - powiedział Haller/Heller.
Antycypujemy żelazo - zakrzyknęli Niemcy.
To ja jestem światłem i żelazem - powiedział Alfred Szklarski i napisał "I na Alasce Tomek umarł, bo nie znał się na dzikich ziemniakach".
Frustruje nas śmierć pięknego chłopca.
Mnie frustrujesz Ty - Nowy Jorku.
Pochłaniasz ludzi jak Katedra.
Jak wąż o przeźroczystych zębach trawisz ich godzinami, latami i miesiącami.
Ja uszedłem z życiem, oblepiony zimnym błotem wygrzebanym spod krawężników.
Mogę ostrzegać przed strzykawkami, zatorami, ulicami i Johnem Mellorem spozierającym z ceglastych ścian niskich sklepów.
Ale nie dam się zwieść twoim sztuczkom Nowy Jorku.
Gdy drugi raz przybędę zapytam
Gdzie ukrywasz tę bramę do światła popieprzony betonowy potworze, szczerzący kły z każdej pocztówki?
Dodane przez harpro
dnia 14.02.2008 14:26 ˇ
4 Komentarzy ·
813 Czytań ·
|