Czekając na odjazd
piwo (złotyczterdzieścipięć)
otwieram
I patrzę.
Gnijące, zepsute ciało obsranego narkomana
żebrze
Szesnastoletnia prawie-kurwa wdzięki
prezentuje
(niespokojne oczy za nią
wodzą
potem 997,
rekonstrukcja zdarzeń)
Wreszcie
15 minut spóźnienia pociąg osobowy
rusza
(łykam...)
Chory psychicznie dziad
z konduktorem się
kłóci:
"w marynarce byłem",
"będę znowu pływał po morzach i oceanach",
"I w kosmos polecę!"
Teraz - pięknie!
Promienie słońca
zielony las
przeszywając
krople deszczu
rozpalają
na liściach
szmaragdowe iskry...
(tylko czemu tym gnojem pola nawożą?!)
Cmentarzysko wraków
widzę
spalone wagony i lokomotywy
wspomnienie wzlotów i upadków klubów piłkarskich
Konduktorka:
"proszę przygotować bilety do kontroli!"
(jej owłosione nogi,
pachnące potem uda
zapowiedź raju dla maszynisty)
Po prawej - zamek
kiedyś - symbol potęgi
teraz - kupa ruin
Zastanawiam się nad przemijaniem
gdy słyszę:
"zajebistą rurę ostatnio wyrwałem, staaary..."
Dopijam piwo - koniec podróży
I myślę - droga jak życie,
nawet te kilka łyków pozostawia gorycz...
(Katowice - Kraków 2003)
|