Ludzie, których widuję na dworcu muszą pochodzić z zaświatów,
a przynajmniej z czegoś do zaświatów podobnego. Zaświaty?
Mówią, że jeszcze wszystko przede mną, tak samo jak było przed nimi
dopóki z powodu długotrwałego remontu, głębokiego katharsis, szalonej
samotności nie wylądowali w pogrążonym mieście z zimną wodą i pijanym
zapleczem. Patrząc na te zmarnowane twarze czuję się współwinny -
jak bardzo przyczyniłem się do ich upadku nie służąc wolnym miejcem,
ogniem, papierosem? Teraz stoję wśród nich, drżę, ale nie z zimna. Wypatruję dzieciaka, który mógłby przyczynić się do mojego upadku. Drżę, chcę te wszystkie winy upchać w jakiejś sensownej przestrzeni, która
zajęłaby spory kawał chleba
Dodane przez scissors
dnia 05.01.2008 16:53 ˇ
6 Komentarzy ·
741 Czytań ·
|