To nie jest moje rodzinne miasto;
zaledwie rozchyla tłuste wargi,
chodniki umęczone śliną.
Tu każda skroń wyczulona na obcych,
parter języka innego niż własny.
W siebie samo wepchnięte,
tak, jak inne
dobywa marzeń o wielkości,
lecz umie wypowiadać je tylko szeptem,
mieszka w nich jak nazwa własna.
Pragnę z nim rozmowy,
nie tej o historii -
chcę, by ujawniło swoje prawdziwe pochodzenie,
smakowało rozsądek inny niż wielkomiejski,
gdzie zewsząd blisko do rynku,
pobocza szosy przelotowej, co wiedzie na kontynent.
To przesadna poufałość,
ale mówię do niego per ty.
Piotr Paschke
Dodane przez Piotr Paschke
dnia 03.01.2008 06:19 ˇ
9 Komentarzy ·
723 Czytań ·
|