Śnieg rozluźnił trochę tę ziemię. Wczoraj sto jeden razy spotkałem się z nauką. W połowie
lat osiemdziesiątych Stasiuk odzyskał nadwątloną wiarę
w sens pisania. To nic nie znaczy powtarzam. To znaczy
nic.
*
Zacząłem opisywać nasze życie. Najpierw zaprojektowałem Twoje piersi
czarnym atramentem. Później długo myślałem,
czy to przystoi, czy można zaczynać historię od końca, którego w istocie się nie zna, lub którego nie jest się pewnym. W latach osiemdziesiątych Stasiuk czytał Haupta, odzyskał dzięki niemu nadwątloną wiarę w sens pisania. Zastanawiam się, czy przystoi nie identyfikować kobiecych sutków, bezceremonialne odejść od zmysłów. Czy smak kobiecych sutków coś znaczy. Czy znaczy nic.
*
Zostałem wmieszany w piątkowy wieczór. Wmieszałem się. Zmieszałem
widokiem mandarynek na Twoich obnażonych piersiach. W latach osiemdziesiątych Stasiuk mieszkał na końcu świata, trudno mu było dokądkolwiek się wydostać.
Powiedz, czy to przystoi - zwyczajnie nie mieć wyjścia, znudzić się zestawieniem chmur, porzucić mundur smutnego Galilejczyka, zagasić ognisko. Czy coś znaczy brak wiary w koncepcję rysowania map, które znaczą nic.
Dodane przez Jerzy Rybak
dnia 02.01.2008 21:16 ˇ
6 Komentarzy ·
699 Czytań ·
|