otchłań granatu z nocy odpadała
jak malowidło gdy wycięte z ramy
choć gwiazd szpikulce i krawędzie mroku
wbite w niejasność profizycznych zjawisk
stały na straży aby nikt zza światów
nie mógł tu dotrzeć tak też dały plamę
nie bóg nie człowiek i żadne ze stworzeń
znanych nam z książek wykutych na studiach
wiło się w stajni nad losem płakało
i poszło grodzić kościelne mamidła
lecz inność jakaś co wydarła z nocy
jak antycząstka klejona do cienia
stąd bum w marketach chandra epilepsja
i wolność myśli łańcuchem z choinek
trzymała psia kość by nie gryzła ludzi
chęć wykupienia znoszonego piekła
jakim ziem połać wybuchła daremnie
kruchym granatem by wszystko opisać.
|