gdy porwie nas morze i puści, usłyszymy jak chrzęści
piach w śrubach. napęd pękniętej dziobnicy sięga dna.
podwiązani do dech, wdychamy przykryci luksusową
derką przeciwzapalną. będziemy więc pić wodę, żuć
chleb, doglądając co rusz, w kubełku cudze przeżycie.
chodzą słuchy, że na mostku zarządzą w końcu postój.
wbijemy kotwicę, wtoczymy do mesy. ruchome stoły
z dyndającym łancuchem spadną na głowę i zgasną
pyszne światła. czekamy, licząc, że są tylko dwie opcje:
prawa burta, lewa burta. morze się przecież nie liczy.
Dodane przez vigilante
dnia 13.12.2007 20:05 ˇ
14 Komentarzy ·
1171 Czytań ·
|