parę kroków dalej czyli w tym samym miejscu - preludium na pamięć, danina z powietrza
to już staje się zwyczajem
jesień - z nogami na parapecie obcego miasta. jeszcze słynny
wiatr zamiatający liście i dym, z którego robię żagle, zdegradowany
o jedno piętro, na poziomie tradykcyjnych pantografów.
a ty, niespodziewanie odziana w tak zwaną teraźniejszość,
dokąd biegniesz krótka kresko? w tym kontekście niema lekko
- bletko z niewyraźnym klejem. śmieję się z tego gdy mogę po -
wiedzieć: październik tak głęboki, że trzeba schodzić pod rondo.
wypychać od spodu monetą kołeczek, marznąć wdzięcznie, z żonglerką
albo harmonijką ustną. fałszywą dychą odpalać pierwszą fajkę w knajpie.
potem? antyperspektywa - zrywam się i zgrywam - z serwowanym deszczem
wśród tym smutniejszych jeszcze zmierzchów. zręcznie wyrzucam na lepszym
zakręcie każde podstępne załamanie światła, opróżniony kałamarz. te kwestie
są biernie zamawiane w intencji zwietrzenia podstępu, rytmu potrafiącego
tak pięknie opętać - atrament wiruje pod ramię z planetą nad resztą
efektów z palety momentów: retusz albo rzut monetą, senne echo, jakiś sweter.
konkret? na koncie parę przejażdżek metrem i niespodziewany prezent.
rezultat lat jakby nie było - może ciut ciężej wypowiedzieć: zapomnij.
o jakimkolwiek narzeczu, w którym swobodnie, mógłbyś przekornie wyznawać
jej wiersze.
Dodane przez Traveller
dnia 23.11.2007 19:33 ˇ
17 Komentarzy ·
1712 Czytań ·
|