więc nie ma morza
lub dokładniej - nie można udowodnić że jest
łodzie leżą na burtach czekając na przypływ
lecz nie chce wracać jak zawsze wracało
poziom wód wciąż uciekał na wyżyny abstrakcji
aż pozostały krople
na zderzaku starego pickupa
którym jeździł po szosie do Nicei
i zbierał autostopowiczów mówiąc
potrzebuję ludzi do winnic dobrze płacę
daję jedzenie i tyle sauvignon
ile dusza zapragnie.
Było nas dwóch którzy posługiwali się
szeleszczącą mową podobną do dźwięku
suchych liści rozcieranych w popękanych palcach
lubił przysłuchiwać się naszym kłótniom
o boga winnej latorośli o boga w kulistym piorunie
który wygniata kręgi w zbożu o zazdrosnego boga
który wypala stygmaty swoim stadom
i o pierwszego
który pomyślał że żyje się po to by umrzeć
kiedy zabił nie z głodu lub w obronie własnej
ale by przerwać ten mozolny marsz
i poczuł jak fala przebiega mu przez głowę
odbija się od drugiej strony i zdwojona wraca
już nie w to samo miejsce
lecz na zaplecze sklepu
z winem serem i jakąś miejscową podsuszaną kiełbasą
w którym pozwolił nam pracować
aż do pierwszych przymrozków
kiedy zgrabiałe dłonie nie potrafiły już
dobrze podrabiać dat na naklejkach-
najlepiej spożyć przed końcem
Dodane przez ampm
dnia 18.11.2007 19:51 ˇ
11 Komentarzy ·
941 Czytań ·
|