walczył na wojnach z karabinem
i na pięści w niejednej burdzie.
rozbijał się samolotami, kradł konie
z każdą ze swych czterech żon.
bawił i kołysał dzieci do snu
i przyjaźnił się z artystami.
bił lwy i nosorożce, i pisał
wybornie przez długie lata,
do sześćdziesiątych drugich
urodzin, potem dopiero strzelił
sobie w łeb, z niemocy, w chwale.
zawsze wybierałem najsłabszych
do szkolnych bójek, nie potrafiłem
ukraść choćby batona, po latach
dałem, kupionego, jednej pannie,
a potem i tak zniknęła, jak inne.
bawiłem się najwyżej z chomikiem,
psem, czy kotem, i to nie swoimi.
nigdy nie napisałem nawet zdania,
które by kogokolwiek wzruszyło, bo
tak naprawdę nie było o czym pisać.
jeszcze nie umieram, ale czy w ogóle żyję?
Dodane przez złoty deszcz
dnia 13.04.2025 04:42 ˇ
1 Komentarzy ·
40 Czytań ·
|