Lubię dni dżdżyste, kiedy trudno spotkać
chętnych na krótkie namiastki wojaży,
bo mam tę pewność, że motocykl Piotra
stoi w garażu. Nie wiem z czym kojarzyć
ten objaw. Z troską? Z autorytaryzmem?
Niegdyś Simsonem czy też większą Jawą
sam wyruszałem na, co najmniej, dziwne
misje pod grecki Olimp. Młodym stawom
nie sprzyjał wówczas bałkański realizm;
wpływ zimnej pompy z nieba, tuż za Sofią;
psychice, dotyk wścibskich mord szakali,
którym me członki, w Macedonii - nocą,
niezbyt podeszły. Gdy godzinę wcześniej
przysnąłem jadąc, było po północy,
sygnał gdzieś spoza, wieszczący opresję,
kazał niezwłocznie walnąć się na kocyk
wśród kęp pobocza. Anioł Stróż zabłysnął,
bo po restarcie w kolejną część trasy,
ujrzałem z prawej potężne urwisko,
a za zakrętem w lewo, skalny masyw
z wlotem tunelu. Cykl nocy pod sferą
z magią miliardów gwiazd, gwiazdek bez imion,
ceni się w pełni - po latach dopiero,
lecz w tej pigułce, nie polecam synom.
Dodane przez jacekjozefczyk
dnia 25.01.2025 22:13 ˇ
3 Komentarzy ·
69 Czytań ·
|