Wyrosłam z samotności. Wykurowałam się
z marzeń, z jakimi nie warto
się sprzeczać.
Moje ciało unosi się ponad granice
istnienia, poza margines epitafium.
Jestem rozczarowana
takim zakończeniem autobiografii;
nie brak tu odpowiedzi
retorycznych,
pytań wydanych na pastwę
znaku zapytania.
Wymierzam szkarłatną, ciernistą kropkę,
aby strzegła dalszego ciągu.
To tylko balansowanie na trapezie,
rozwieszonym gdzieś
na granicy ściany i okna.
I choć oswaja nas ten moment,
gdy niebo kładzie się do snu, a poranek
wpełza na twarze - objawimy się
smutkom, objawimy tęsknocie,
która jak zwykle żebrze,
stale kocha się w publicznym niebie.
Wydostaję się ze zbędnych pocałunków,
zza kotary, która czule strzeże
mojej niewinności.
Dodane przez Koziorowska
dnia 30.06.2024 19:41 ˇ
4 Komentarzy ·
207 Czytań ·
|