żyłam zbyt zawzięcie i uparcie
by dostrzec własny cień
istniałam tak bezczelnie
że sny z niesmakiem odwracały twarz
światło ukryte skrzętnie
pod skrzydłami
stanowiło najwyżej radość
do jakiej lgnęły nowo narodzone nieba
przeterminowana melancholia
nienawykła do bólu senność
dbałam z rozkoszą o ziemię
u moich stóp
pielęgnowałam każdy kamień
co stał w poprzek drogi
rodziłam się zbyt pochopnie
by pojąć skąd tyle strachu
skąd ten przewartościowany świat
rozkochana w ubogich myślach
leczyłam samotność
twoim cichym spojrzeniem
Dodane przez Koziorowska
dnia 17.12.2023 20:57 ˇ
2 Komentarzy ·
259 Czytań ·
|