dwadzieścia osiem po trzeciej.
przychodzisz zawsze o tej samej porze
październik nie mówi nic o końcu świata.
drzewa wysychają jak podniebienie po nie przespanej
nocy, a liście winnieją nabierając smaku i zapachu
palonej rzeki. rysy twoich ramion wiszą skroplone
za mgłą. wszystkie senne marzenia, które mi dotychczas wysłałaś,
jeszcze długo pozostaną w hibernacji. widzę je niedokładnie,
jakby odbijały tylko dźwięki jutrzni.
w krwiobiegu i nerwosplotach pulsują wszystkie noce,
których brewiarzem były dla nas Porto, nie dopisane listy
i pościel nieśmiało pachnąca erotyką i pierwszą krwią.
astralny mezalians zablokował drogę do szczeniackiej miłości.
zimnych, motylich warg. śnieg zdecydował się połamać paznokcie
na skróty. to była
pierwsza, naprawdę chłodna noc.
Dodane przez Keront
dnia 03.10.2007 18:30 ˇ
13 Komentarzy ·
922 Czytań ·
|