merzbau
skrzypaczki nie przerywają koncertu. powtarzam
płytę. skrzypaczki nie przerywają
koncertu,
stanowią nieoderwalne tło do wiersza. gram w okno
klasy "a": rozbite szkło, ścinki etykiety, chodniki
pokryte wczorajszymi brukowcami - to wszytko,
to ślady dla niepoczytalnych. powtarzam:
to wszystko.
judasz w drzwiach, w otwartych zupełnie ktoś inny.
zostajesz? wychodzisz? - zagaduje schwitters,
a myślach powtarzam sobie łacinę: ego,
mei, mihi, me, me. jak kozioł ofiarny albo filozof,
pomiędzy lewą a prawą futryną, w myślach powtarzam
łacinę: ostatni będą pierwszymi -
jakby kompletnie o kimś inny. rozbite dno butelki
nadal coś skrywa: skrawki uliczek. wyrosły ratusz
urywkami pojawia się i niknie, jakby pękał w szwach.
schody prowadzą tylko do wyjść, a kamienice
gubią się w piętrach. obracam głowę i szepczę do ucha:
stoisz do góry nogami. powtarzam,
jakby zupełnie komuś obok.
trupcio
jedno jeszcze chodzi po mieście i rozprzestrzenia zagrożenie.
jedno jeszcze miało być zimne, twarde i martwe a stało się
śmiercią. teraz ciężko stąpa po mieście i bluzga na wszystko -
jedno jeszcze kogo, że szczęście częściej powinno zaglądać
wam w mordy. dzwoni do drzwi. przenika przez judaszowe
oko. wchodzi, jednak nie staje w szeregu. wchodzi i jest miłe
na tyle, na ile może być miłe odejście.
odmawia kawy, wódki i papierosa. żartuje, że to nie kolęda,
że to loteria fantowa, lepsza od kwantowej i molekularnej
formy podróży, że to najbardziej zajebisty one way ticket
w waszym życiu. w życiu takiej matafizyki nie przeżyliście.
Dodane przez Franko
dnia 27.09.2007 15:14 ˇ
3 Komentarzy ·
979 Czytań ·
|