|
dnia 21.02.2020 11:01
Adoptować, potem odrzucić. Ileż w tym niepewności. I żal, żal siebie...
Pozdrawiam |
dnia 21.02.2020 12:13
Rozczarowanie po utracie zaufania może skutkować różnymi objawami, do wymazania z pamięci włącznie. I to chyba najlepsza z możliwości, ale dojście do niej wymaga czasu :)
Moc pozdrowień. |
dnia 21.02.2020 16:29
koma17, Janusz współczesny człowiek żeby sprostać wyzwaniom ustanawia siebie jako czyjegoś syna i tak sobie żyją czasem wiele dekad, gdy jednak człowiek, czyli czyjś syn nie widzi za sobą zbyt wiele dobrego, bez wahania odrzuca siebie, ale jako czyjegoś syna, po to żeby resztę drogi przedreptać już solo jako on/ona, bo to ogólna przypadłość. Pozdrawiam |
dnia 21.02.2020 19:17
A czy to nie jest, podobnie jak ze ślubem, nie przysięganie na dobre i złe, tylko na dobre. Jak się coś nie podoba, to do widzenia, a tyczy to partnera, adoptowanych dzieci i domowe zwierzęta. Najważniejsza własna wygoda a teorie się do tego dorabia. |
dnia 21.02.2020 19:32
Marek Żak masz rację co do przysięgi małżeńskiej, ale tu idzie raczej o to żeby zachować twarz, bowiem coraz mniej anonimowości, nawet wśród zwykłych ludzi, jeśli nie zrobisz kariery, musisz poświęcić owego syna, żeby to życie do szczętu cię nie upokorzyło. Pozdrawiam |
dnia 21.02.2020 22:29
Można odczytać, jako rozdwojenie jaźni, ale i niezadowolenie oraz rozczarowanie adoptowanym dzieckiem. W drugim wypadku z obserwacji widzę, że mało kto jest zadowolony, chociaż są też przypadki, że dziecko adoptowane przynosi więcej dumy niż własne. Jest ciekawie.
Pozdrawiam:) |
dnia 21.02.2020 22:58
kiedyś zepsuty sprzęt się naprawiało, dzisiaj nawet to dobre wymienia się na nowszy model - w relacjach rodzinnych nastąpiły dzisiaj prawa konsumpcji, smutna to prawda, pozdrawiam, |
dnia 22.02.2020 05:40
PaULA, Robert dzięki za wasze przemyślenia z pewnością cenne. Jednak temat zapoczątkowany przez Janusza, w moim wierszu został ledwie zasygnalizowany i to z jednej strony, jak to słusznie dostrzegł Marek Żak ,tej gorszej. No cóż nie sposób filozoficznego problemu rozwiązać w kilku wersach, przyznaję, że temat mnie przerósł. porzucić siebie nie można, poza liryczną przenośnią, ale nawet wówczas budzi to nasz sprzeciw, ale porzucić siebie trzeba, pytanie co porzucić. Na pewno nie może to być homunkulus, czyli maleńki karzełek żyjący w nasze głowie bardziej związany z duszą niż z naszym ego. Zaproponowałem czyjegoś syna, bo wydaje się być najbliższy i najcenniejszy, ale przedstawiłem to tylko od tej gorszej strony, gdy brak dokonań, ale w przypadku zrobienia wielkiej kariery sprawa jest jeszcze bardziej pilna, a nie odrzucenie siebie rodzi niebezpieczeństwo, bardzo realne, dla tych prawdziwych synów, córek, w przypadku zaniechania prób porzucenia siebie. Pozdrawiam |
dnia 22.02.2020 11:36
@zdzisławis
Sprawa jest bardzo złożona, gdyż niektórzy rodzice mają istotnie pretensje, że nie osiągnęli tyle, gdyż na przeszkodzie stanęły dzieci. po drugiej stronie skali, kariera wymaga czasu i pracy i tego czasu dla dzieci jest dużo mniej. Jeszcze inny aspekt to odrzucanie tego, co przeszkadza w wygodzie, a wiemy, że dzieci sę czasochłonne i kosztowne. Kolejny - inwestowanie w dzieci w celu zrekompensowania własnych porażek. Twój wiersz porusza ważny temat i jest dla mnie bardzo wartościowy. Pozdrawiam. |
dnia 22.02.2020 14:42
A dla mnie taka decyzja to już na zawsze...
Ciekawy wiersz :-) |
dnia 23.02.2020 10:36
-:)))))
to nie są proste sprawy i dlatego rzadko kończą się dobrze
pozdrawiam -:)))) |
|
|