Nie zdążyłem koniku mój biały
poniosła mnie przygoda
Garść słomy w zaduchu oberży
gadaninie o kobietach i broni
nad brudnymi talerzami
I rozlanym piwem
W ostatniej karczmie liczą zyski
z pijanych rycerzy pokotem na sianie
i desperatów co śnią o potędze
Lustro szklanej góry na horyzoncie
iskrzy w świetle księżyca
Pod nim otwarte oczy śmiałków
o słabych nerwach
Rankiem kopyta ślizgają się na zboczu
Zwidy i głos który woła
Wracaj do domu chłopcze
zawróć igraszko baśniopisarza
Zmęczony i głodny
Sam z demonami
o których nie miałem pojęcia
z racji wieku i braku wykształcenia
hodowany na zabijakę zbyt długo
aby zrozumieć
dlaczego na wieży tak cicho
warkocz przewiązany czarną wstążką
i pusta cela
Dodane przez helutta
dnia 06.09.2019 21:16 ˇ
9 Komentarzy ·
487 Czytań ·
|