Słońce już stad ucieka,
wiatr pędzi ciemne chmury,
zimny cień pełznie brzegiem,
ciemność zapadnie wnet.
Nie wiem, na co tu czekam
na brzegu tym ponurym,
lecz uciec - gdzie? Też nie wiem.
wszystko przeraża mnie...
Tam, gdzieś za horyzontem
trwa wiecznie błękit nieba.
pod którym nigdy ciała
nie obezwładnia strach.
Ale tam przed dnia końcem
zdążyć dopłynąć trzeba,
a ja już skamieniałam
i w zimny wrosłam piach.
Patrzę, jak stąd odchodzisz,
wolno mi tylko tyle:
mogę cię odprowadzić
wzrokiem na morski brzeg.
Nie spuszczaj jeszcze łodzi,
zaczekaj chociaż chwilę!
Zanim znów się spotkamy
kolejny minie wiek..
Dla ciebie nic nie znaczy
mój ból i przerażenie;
nic cię to nie obchodzi -
nie widzisz mnie i tak.
Nie może być inaczej,
nigdy tego nie zmienię,
bo wiem, że w twojej łodzi
od dawna miejsca brak...
Tak bliski - a tak obcy,
chwytasz ster pewną ręką,
porzucasz brzeg bez żalu,
a witasz bezkres mórz...
Wiatr w twoje żagle dmący
będzie dla mnie udręką,
zimny, nieubłagany
i ostry tak jak nóż.
Nie to najbardziej boli,
że wstrzymać cię nie mogę,
lecz to, że gdy odchodzisz
ja zostać muszę tu.
I to, że brak mi woli,
by móc wyruszyć w drogę,
by na swej własnej łodzi
przed nocą uciec móc...
Dodane przez Nadzieja
dnia 19.11.2018 15:20 ˇ
9 Komentarzy ·
662 Czytań ·
|