Wynurzam się z niebytu, przestrzeń dławi, dusi- chyba umieram.
Nie- to nie to o czym myślicie, to inna śmierć, piękna pani roześmiana
w seledynowej sukni, uśmiecha się do mnie, a ja- no cóż... serce otwieram.
Chcę mówić... nic nie mów-szepcze cicho moja pani: już nie będę sama.
Wszystko wokół się zmieniło, nie ma ludzi, zwierząt ani roślin,
nawet Słońce nie świeci swym blaskiem. Mimo tego jest przyjemnie,
chociaż...czuję się trochę nieswojo. Jest tak jakby ktoś mnie gościł,
a ja gościnę przyjmując podaję do stołu... sam sobie... wzajemnie.
Dodane przez Marian Olszówka
dnia 14.08.2018 22:49 ˇ
5 Komentarzy ·
696 Czytań ·
|