I
pod żaglami trzeszczących karawel
wyszedł w morza przezacny kawaler
po zdobycze po złoto po sławę
po bataty przyprawy i kawę
i do nieba błagalnie wzniósł dłonie
wszystkie dobra przekaże koronie
i bezpiecznie przewiezie przez tonie
byle tylko pan miał go w obronie
II
wściekłe morze armadą kołysze
blisko buntu najęci hołysze
żywioł huczy raz głośniej raz ciszej
i na szkorbut wciąż mrą towarzysze
flota cudem do brzegu dobija
żywi wrzeszczą o ziemia niczyja
pasterz znak swój jak w własny ląd wbija
w imię pychy chciwości i kija
III
załoganci cóż gorsi nie byli
pod sztandarem izydy z kastylii
nie tracili już czasu ni chwili
kradli wszystko to po co przybyli
dla odkrywców to była ich wiosna
nienażarta podniosła radosna
na pamiątkę monument tam został
stoi dumnie wciąż stoi na postrach
|