Kraków był taki zupełnie inny
Kazimierz plątał nam w słońcu uliczki
I rozkładał nas na ja i ty
Mury nie kłaniały przed nami
Ceglanych kapeluszy zachwytu
Rzucały tylko na nasze głowy
cienie wspomnień
drzwi pootwierane, aż
przeciąg mącił nam głowy
Tamta knajpa nie ta sama
Róża w wazonie, którego
Jak na złość nie było
Nie kwitła czerwienią serc
Płyty nagrobne
Bez niezbędnej symboliki
Pomachały nam hebrajskim
W ironicznie krakowskim słońcu
Książki były dla nas zbyt drogie
Buty za ciasne
Zaułki ślepe
A sztuka o miłości
Kraków był zupełnie inny
Kazimierz wrogo nastawiony
Strzelał z niemieckich ust
Grup turystycznych
I wyrzucał kocie łby pod obolałe nogi
Stradomska za krótka
Chodnik za ciasny by iść obok
Wawel zatrzasnął swoje bramy
Na Brackiej nie padał deszcz
A Turnaua ani śladu
Rynek osaczył nas znaczeniami
Metaforami i marzeniami
Słowak koronował tę
Myśl cierniem i tangiem porywczym
Kraków by taki zupełnie inny
Bezgwiezdną noc łzami zlał na głowę
Nie jak ostatnim razem, gdy
Złotem przypiął nadzieję wieczności
Trwania ciebie przy mnie
|