O gwiazdorzeniu świń
Było kiedyś świnek stado.
Żyły miło i dostatnio,
były tłuste i różowe;
Chłeptały z koryta miodek.
Każda świnia w dzień i w nocy
znała wejście do obory.
I chociaż to wbrew logice,
ciągnęła krowę za cycek.
A drobiu cała plejada
musiała się świniom kłaniać.
- To przez takie bezhołowie
pomieszało im się w głowie.
Knur gwiazdorzył pompatycznie;
- Przedstawienia dawał liczne.
Żądał miejsca na cokole
i zamówił aureolę.
Zaś warchlaków całe stada
kiernozowi biły brawa,
jakby ktoś im za to płacił,
żeby zapału nie stracił.
O WOLNOŚCI knur zawodził.
Lecz - to, o koryto chodzi!
Taki z niego hipokryta!
A ten kwik - to Targowica.
Nastał grudzień, a wraz z grudniem
świnie się mieszały z tłumem,
bo to czas był festiwali.
One z boku stać nie chciały.
Nie umiały zerwać z żądzą!
By narodzić się na nowo
kwiczą - Kasa! - Demokracja!
- jakby im odbiła szajba.
Zadanie
Panie Prezesie, walę jak w dym,
z uniżonością należną sądom,
pewna, że trzeba przyjrzeć się - tym
oto PIS - owskim nierządom.
To sprawa stricte jest polityczna!
Rzucają pod nogi kłodę
i raczą - w sobotę Wigilią.
A przecież powinna być w środę!
W orkiestrze wielu jest cymbalistów,
każdy na swój strój przygrywa.
Trybunał nadal tkwi bez wyników.
Czy hucpa ta pana porywa?
Wszak toto niekonstytucyjnie!
Okazja - swój prestiż ocalić.
Że co? Pana już nie ma?
To pewnie stypa w Centrali!?
Dodane przez viviana
dnia 18.12.2016 07:00 ˇ
2 Komentarzy ·
808 Czytań ·
|